piątek, 7 lutego 2014

Każdy kiedyś kochał

Chorym :O

Ciało Julii leżało bezwładnie na ziemi. Jej włosy zmieszane z brązową mazią ułożyły się w kształt aureoli otaczającej jej głowę. Derek stał jak wryty. Nie mógł wydusić z siebie ani słowa, nie mógł się ruszyć, nie było go wtedy stać na jakąkolwiek reakcję. Do ciała Julii jako pierwsza podbiegła Kinga, która otrząsnęła się z amoku i zaczęło do niej docierać co się stało. Nie dotykała ciała martwej koleżanki jednak próbowała jakoś je objąć, w jakiś sposób coś poradzić, pomóc jej wyjść z tego stanu. Nagle Sara zbliżyła się do Czarodziejki Wody i odciągnęła ją na bok.
- To już koniec, nic nie możemy dla niej zrobić. - powiedziała gorzkim głosem a z jej oczu popłynęły łzy.
Kinga wtuliła się w przyjaciółkę i zaczęła cicho szlochać. W powietrzu rozległ się nieoczekiwanie dźwięk tłuczonej stali. Przyjaciele zwrócili się w stronę zaułka i zobaczyli, że w ich stronę leci stary kontener na śmieci.
Ventilabis! - krzyknęła w jednej chwili Saga i machnęła ręką. Kontener jakby złapany w jej dłoń zatrzymał się by zaraz potem móc rozwalić się o ścianę stojącego obok budynku.
- Co to było? - zapytała przerażonym głosem Kinga, lecz w odpowiedzi została potraktowana zaklęciem paraliżującym.
Gdy dziewczyna leżała skulona na ziemi z ciemności wydobył się głos:
- Angelus, oportet eum gladio occidi. Anioł musi zostać zabity. 
W mgnieniu oka ogromna masa ognia ruszyła na grupę przyjaciół, lecz po chwili znikła a tuż za nią stał Sean, który zniwelował działanie zaklęcia przeciwnika.
- Pokaż się tchórzu! - zawołał mężczyzna a jego zew jakby został wysłuchany.
Z ciemnej uliczki wyłoniła się mroczna postać z zakapturzoną twarzą, która trzymała w ręce zdobioną rózgę.
W jej kierunku w ułamku sekundy pomknęła długa, czarna strzała. Shade wyciągnął rękę i złapał pocisk w lewą dłoń, po czym upuścił ją na ziemię.
- Summon Umbra. - powiedziała tajemnicza postać a u jej boku zmaterializowały się dwie bestie podobne do psów. Miały po dwie głowy, w pyskach po dwa rzędy ostrych jak żyletki kłów, na miejscu sierści unosiła się gęsta, gazowa masa. Umbry ruszyły w kierunku Glamour'ów a wszystko czego dotknęły topiło się jak oblane kwasem.
- Co to za bestie? - zapytał Sean, który widział te kreatury pierwszy raz w życiu.
- To Umbry, są szalenie niebezpieczne i bardzo trudne do zabicia. - odparła spokojnym głosem Iventary, która naciągnęła kolejną strzałę na cięciwę i delikatnie uniosła łuk do góry.
- Igniter! - krzyknął mężczyzna a jego katany zapłonęły żywym ogniem - To jak my je pokonamy? - zapytał ponownie?
- Nie będziemy z nimi walczyć. - odrzekła Ivy i kilkoma zwinnymi ruchami znalazła się na dachu budynku, o który roztrzaskał się kontener - Zajmiemy się nim. - dodała i zaczęła strzelać w kierunku Shade'a czarnymi strzałami.
Przeciwnik bardzo zwinnie omijał kolejne strzały, lecz nadział się na jedną z nich i poczuł przeszywający ból w prawym udzie. W tym momencie jedna Umbra zniknęła.
- Gdzie ona się podziała? - zapytał zdezorientowany Czarodziej Ognia, lecz po chwili zrozumiał, że przywołanie potwora zużywa bardzo dużą ilość energii a jego kontrolowanie nie wiele mniej.
- Ablatione! - krzyknął Hybrid i zniknął w chmurze czarnego dymu.
Umbra obrała sobie nowy cel. Był nim stojący nieruchomo Derek, który jakby zamarzł i nie mógł nic zrobić. Bestia sunęła powoli w jego kierunku. Widząc to Saga rzucała zaklęcia bojowe, chcąc zwrócić na siebie uwagę kreatury lub trochę ją spowolnić, lecz mroczna mara nie zwracała na nią żadnej uwagi. Gdy bestia była blisko sparaliżowanego ciała Kingi, Sara podbiegła pod nie i rzuciła zaklęcie ochronne, które obroniło je przed działaniem toksycznego ciała Umbry. Psopodobne stworzenie przekroczyło leżące na ziemi ciało wampirzycy, roztapiając jej skórę i ubranie, i rzuciło się na wampira. W tej samej chwili przed Shade'em zmaterializował się Sean, którzy robiąc obrót wymierzył cios przeciwnikowi. Jego katany rozcięły klatkę piersiową Mrocznego Rycerza pozostawiając na niej krwawiący znak X, lecz skaleczony mężczyzna odrzucił Czarodzieja Ognia do tyłu silnym zaklęciem i zaczął uciekać. Umbra nie zdążyła zadać żadnego ciosu Derekowi, jedynie sparzyła jego skórę i zniknęła pozostawiając po sobie ohydny swąd. Krwiopijca nie zwrócił uwagi na swoje okaleczone ciało. Jego uwagę przykuła wtedy regenerująca się powoli skóra Julii.
- Jak to w ogóle możliwe? - zapytał sam siebie, lecz zrobił to na głos.
- Za nim! - zawołała Tropicielka i razem z Hybridem ruszyła w pogoń za okaleczonym Shade'em. Po kilku chwilach od momentu zniknięcia Mrocznego Rycerza zaklęcie paraliżujące przestało działać. Kinga zerwała się z ziemi i łapczywie zaczerpnęła powietrza, jakby właśnie uchroniła się przed utonięciem.
- Już wszystko dobrze, spokojnie. - powiedziała od razu Sara i przyjęła na siebie mocne uściski koleżanki.
W tym samym czasie Derek zbliżył się do ciała wampirzycy.
- Derek... - zaczęła mówić Zaklinaczka, lecz wampir uciszył ją gestem ręki.
Mężczyzna wytężył słuch a do jego uszu doszedł cichy szmer regenerującego się ciała.
- Co Ty... - dziewczyna ponowiła swoje pytanie, lecz w zamian Derek pokazał jej swoją rozjuszoną, wampirzą twarz.
Krwiopijca zbliżył się jeszcze bardziej, uklęknął na kolano i przyłożył delikatnie głowę do klatki piersiowej dziewczyny. Buzujące w nim emocje nie pozwoliły mu na początku nic usłyszeć, lecz gdy tylko je opanował usłyszał cichutki, prawie niedostrzegalny szum. Była ta tocząca się tempem niepełnosprawnego żółwia krew.
- Ona żyje. - rzucił nagle mężczyzna.
- O czym Ty mówisz? Przecież... - Saga urwała bo Derek w mgnieniu oka pojawił się przy niej, złapał ją za ramiona, spojrzał głęboko w oczy i powiedział:
- Ona żyje, jej ciało się regeneruje, w jej żyłach ciągle płynie krew, ona żyje.
W pierwszej chwili dziewczyna nie mogła, albo nie chciała uwierzyć w to, co mówił do niej przyjaciel. Wstała i podeszła pod ciało Julii, które już całkowicie wróciło do swojego pierwotnego wyglądu.
- To nie możliwe. - szepnęła cicho Sara i po chwili dodała - Muszę odprawić rytuał, żeby zobaczyć co się z nią teraz dzieje.
- Zwariowałaś, nie możesz tego tutaj zrobić, przecież w każdej chwili ktoś lub coś może Ci przerwać a chyba wiesz czym grozi przerwanie rytuału, prawda? - zapytał zdenerwowany mężczyzna, lecz w odpowiedzi usłyszał:
- Kinga, za chwilę zrobisz wokół nas coś w rodzaju lodowego kokonu, zrozumiałaś? A Ty lepiej przynieś z domu zapałki. - powiedziała Zaklinaczka zwracając się do przyjaciół.
Derekowi dostarczenie świec zajęło moment, więc po chwili Kinga mogła zacząć czarować.
- Aqua Unda. - powiedziała spokojnie Czarodziejka Wody a wokół grupy przyjaciół wyrosła potężna fala wody, która zamknęła się ze wszystkich stron i stworzyła wodny słup, który zaczął zamykać się uniemożliwiając dostanie się do środka.
- Zapomniałam o kredzie. - rzuciła nagle Sara, lecz Derek pomyślał o tym wcześniej i pokazał jej pudełko z białymi kredami.
- Glaciation. - szepnęła Kinga i zewnętrzna warstwa wody zamieniła się w twardą, lodowatą skorupę. Wewnętrzna warstwa wody dalej kręciła się delikatnie w około rzucając błękitne światło na otaczającą przestrzeń.
- Dobra robota. - powiedziała krótko Saga i sięgnęła do pudełka po kredę.
Narysowała wokół ciała Julii trzy symbole. Po lewej stronie połówkę księżyca, po prawej stronie połówkę słońca a oba te symbole zawarła w kwadratowym polu, które miało być imitacją lustra. Wampir postawił duże, białe świecie na rogach malunku oraz jedną przed Zaklinaczką.
Dziewczyna usiadła na ziemi, założyła nogę na nogę, oparła łokcie na swoich nogach i dłonie skierowała ku sobie, tworząc coś w rodzaju pozycji do medytacji. Wampir spojrzał na nią i zrobił kilka kroków do tyłu, rytuał się zaczął.
Z ust Sagi zaczęły wydobywać się słowa w nieznanym wampirowi języku, malunek przedstawiający słońce zniknął a prawa strona lodowatego kokonu zajaśniała, przy kolejnych słowach zniknął symbol księżyca a lewa strona kokonu pogrążyła się w mroku. W jednej chwili cztery świece zapłonęły intensywnym ogniem i nastała cisza. Sara przeniosła się do równoległego świata.
- Co się stanie, jeżeli ktoś przerwie jej rytuał? - zapytała zdenerwowana Kinga.
- Zginie. - odparował beznamiętnym tonem wampir i skupił się Sarze.
Jej dusza przybrała formę srebrzystego pyłku, który imitował jej sylwetkę. Zaklinaczka spojrzała za siebie. Zobaczyła wirujący dookoła pyłek wokół Kingi, która czarowała wodę, zobaczyła lśniącą sylwetkę Dereka, który nie posiadał duszy a to co z niej zostało, było na zawsze uwięzione w jego martwym ciele. Sara zwróciła swój wzrok ku Julii, która leżała bez ruchu.
- Julia, słyszysz mnie? - zapytała dziewczyna a jej oczom ukazała się niekształtna, połyskująca bladym światłem sylweta wampirzycy, która leżała obok ciała, do którego należała - Co z Tobą?
- Umieram. - rzuciła zimnym tonem wampirzyca - Jestem teraz pół człowiekiem, pół wampirem, nie wiem co jest gorsze, bycie półmartwą czy bycie półżywą.
- Ale jak to jest w ogóle możliwe? - zapytała ponownie zdezorientowana Czarodziejka.
- W tym kołku jest coś wyjątkowego, co prawda, prawie przez niego umarłam, ale czuję, że jest czymś więcej niż tylko drewnianą bronią na Dzieci Nocy, nie wiem jak to nazwać, ale tak właśnie jest. - powiedziała Julia, wstała, rozejrzała się dookoła i dodała - Mamy towarzystwo. - po czym delikatnie schowała się w ciele, z którego wyszła. Zaklinaczka szybkim ruchem głowy zaktualizowała informacje o ilości osób przebywających w kokonie. Było źle, lodowatą kulę otoczyły jakieś stworzenia, były ich dziesiątki. Delikatny pyłek ledwie tlił się w ich ciałach, wampiry.
Kinga zaczęła atakować je zamarzającymi kulami wody, wysyłała w ich stronę wodne cannony i lodowate sople, lecz w pojedynkę nie mogła sobie dać z nimi rady. Sara musiała wracać. Rzuciła okiem na ciało Julii po raz ostatni i powiedziała:
- Wyciągnę cię z tego, obiecuję. - po czym wróciła do pozycji wyjściowej, zamknęła oczy i zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia od tyłu, tym razem brzmiały jeszcze bardziej dziwacznie niż początkowo. Lewa strona kokonu rozjaśniała, prawa strona kokonu przestała wydawać z siebie blask, świece nagle zgasły a Zaklinaczka otworzyła oczy. Do jej uszy od razu dobiegły odgłosy walki, huki i grzmoty dobijających się wampirów, ich jęki i krzyki, gdy zostawały ugodzone zaklęciami.
- Dłużej już tak nie mogę! - krzyknęła Kinga i spojrzała zmęczonymi oczyma na przyjaciół.
- Rozwal to! - zawołała Sara, której przy dłoniach zaczęła zbierać się połyskująca łuna - Rozwal!
Czarodziejka Wody nie śmiała odmówić przyjaciółce. W kokonie nagle wszystko zamarło a z usta Kingi wydarło się zaklęcie:
 - Crepitus! - kokon pękł. W mgnieniu oka lodowa fala zniknęła, pozostawiając po sobie zimną aurę i dziesiątki zamarzniętych wampirzych ciał.
- Lucidity! - zawołała zaraz po tym Saga i ogromna masa energii ruszyła na wszystkie strony rozbijając lodowe ciała krwiopijców.
Było po wszystkim, nic nie zostało, ani jeden wampir nie stanowił już zagrożenia, wszystkie zostały zniszczone.
Przyjaciółki popatrzyły po sobie i posłały gratulujące uśmiechy.
- Czego się dowiedziałaś? - rzucił bez zastanowienia Derek.
- Julia... - zaczęła Zaklinaczka - ona żyje, jesteś w fazie przejściowej, jest prawie martwa, ten kołek ma coś wspólnego z jej stanem. - odpowiedziała szybko dziewczyna i zwróciła się do Kingi - Jest coś o czym nam nie powiedziałaś, czym na prawdę jest Exterminatore? - zapytała Saga i wlepiła wzrok w przyjaciółkę.
- Wszystko Wam opowiem, ale na początku musimy zabrać stąd Julię, jeżeli chcemy ją ocalić, proponuję zabrać ją od razu do Josepha. - odparła Czarodziejka Wody.
Na to imię Derekowi włosy stanęły dęba.
- O czym ty do cholery mówisz? - zapytał zdenerwowany.
- Za mną, do Tower of London mamy kawałek, wszystkiego się dowiecie. - odparowała dziewczyna i ruszyła przed siebie.
- Co z nią? - zapytał wampir patrząc na ciało swojej dziewczyny.
- Zajmę się tym. - oparła Sara i rzuciła na koleżankę zaklęcie paraliżujące, które uniemożliwiało przesunięcie się kołka jeszcze bliżej serca.
Gdy wszystko było gotowe, mężczyzna wziął ciało wampirzycy na ręce i ruszył na spotkanie z Pierwotnym Wampirem. 
- Historia Niszczyciela sięga samego początku... - Kinga zaczęła swoja historię - Syrine była w ciąży. Jej rodzina mieszkała na skraju miasteczka Canitville, gdzie cieszyli się sławą i dostatkiem. Życie toczyło się swoim torem. Dziecko w łonie rosło a jego matka czuła się świetnie. Wtedy właśnie nadeszła noc, która zmieniła wszystko. Syrine była w domu tylko ze służką, która pomagała jej w codziennych obowiązkach. W lesie zaczęło się coś dziać, zwierzęta zostały spłoszone a w wiosce nagle życie zamarło. Syrine na początku nic nie zauważyła, szykowała się do snu, lecz usłyszała przeraźliwy krzyk swojej służącej. Kobieta w mgnieniu oka zamknęła drzwi od sypialni i wcisnęła się w ciemny kąt swojego pokoju. Po kilku chwilach biciu jej serca zaczęły towarzyszyć kroki, które zbliżały się do sypialni. Przerażona Syrine nie miała dokąd uciec. Drzwi wyleciały z zawiasów a w progu stanął jakiś mężczyzna. Filius (Dziecko)  - powiedział i wskazał na brzuch kobiety. Zrobił kilka kroków do przodu i stanął twarzą w twarz z kobietą. Jego oczy były martwe, przekrwione. Blada skóra kontrastowała z kruczoczarnymi włosami i czerwonymi jak krew ustami. Jesteś moim wybawieniem - powiedział tajemniczy mężczyzna i klęknął przed kobietą. Podniósł jej koszulę i spojrzał na brzuch, w którym było dziecko - Teraz ty będziesz dzierżył klątwę.  Nagle do pokoju wbiegli dwaj mężczyźni. Jeden strzelił do nieznajomego z jakiejś prymitywnej broni, zwracając na siebie jego uwagę, drugi zaś podbiegł do napastnika i przebił jego klatkę piersiową drewnianym kołkiem, który leżał na komodzie. Tajemniczy mężczyzna upadł na kolana. Syrine podbiegła do niego chcąc mu pomóc, lecz napastnik złapał ją za nadgarstek i wtopił swoje zęby w jej ciało, po czym umarł. Kobieta poczuła przenikający ból, to ten moment, zaczęła rodzić. Mężczyźni zwołali kilka kobiet z okolicy i kilkanaście godzin później na rękach Syrine leżał jej mały synek. Nazwę go Joseph - oznajmiła kobieta. Chłopiec dorastał tak jak inne dzieci, uczęszczał do szkoły, pobierał nauki walki mieczem i jazdy konnej. Z biegiem lat stał się wzorem do naśladowania dla innych. Kilka lat później ożenił się, przeprowadził do małego domku na wzgórzu i założył rodzinę. Miał córkę, którą kochał nad życie, lecz której nie mógł pokazywać światu, ponieważ, jak wtedy myślano, miała uczulenie na słońce. Mężczyzna zapragnął drugiego dziecka, które będzie mogło normalnie funkcjonować. Tej nocy jego żona była już w łóżku. Joseph zaczął ją rozbierać, lecz ona nie chciała tego co on. Zaczęli się szarpać. W tej małej bójce kobieta rozcięła sobie szyję. Joseph poczuł dziwny zapach, pierwszy raz w życiu wiedział, że to zapach szczęścia. Zbliżył się do swojej żony i zlizał z jej szyi krew. Gdy jej tylko posmakował nie mógł się oprzeć. Zakrył usta kobiety, żeby ta nie mogła krzyczeć i osuszył ją do cna. Obudziwszy się następnego dnia zorientował się, że jego słuch, wzrok i węch zdecydowanie się polepszyły. Był szybszy, zwinniejszy i silniejszy niż zwykle. Czuł się wszechmogący. Widząc ciało swojej martwej żony pozostał niewzruszony. Stanął przed zasłoniętym oknem, złapał zasłony i wpuścił do pokoju blaski porannego słońca. Jego ciało przeszył niewyobrażalny ból. Joseph szybko schował się do ciemnego rogu pokoju i postanowił poczekać, aż słońce zajdzie. Wieczorem zaczął dręczyć go głód. Nie mógł się powstrzymać. Wytłumaczył swojej małej córce kim są i razem ruszyli do wioski. Jedna noc wystarczyła im, żeby wymordować wszystkich mieszkańców. Gdy mężczyzna trzymał w ramionach swoją zbryzganą krwią matkę, ta powiedziała: Więc to właśnie jest ta klątwa. Joseph nie rozumiał wtedy tych słów. Wrócił do swojej posiadłości, spakował wszystkie swoje rzeczy i razem z córką opuścili wioskę. Tułali się od miasteczka do miasteczka, mordując i zaspokajając głód. Pewnego dnia córka Josepha chciała z tym skończyć, chciała zginąć. Wystawiła się na działanie słońca, lecz ojciec zdążył ją uratować. Zamknął ją w lochu rozciągającym się pod miasteczkiem i co noc przynosił jej ofiarę, dzięki której mogła przeżyć. Dziewczyna nauczyła się hamować głód i puszczała wolno swoje ofiary. Nauczyła się również wpływać na ich wolę, dzięki czemu nic nie pamiętały. W międzyczasie Joseph znalazł wiedźmę, Fireline, która stworzyła dla niego antidotum na wampiryzm. Był to drewniany kołek, który miał zniszczyć wampirzą naturę jego córki. Był jednak jeden haczyk, aby kołek zadziałał prawidłowo, należało zabić dziesięć wampirów, które nie powstały z krwi Josepha. Mężczyzna szukał innych krwiopijców i ich zabijał, lecz kołek dalej nie działał prawidłowo. Wszystkie wampiry, które do tej pory zabijał, okazywały się być niedobitkami, na których się żywił on i jego córka. Pewnego dnia, gdy Joseph poszedł odwiedzić córkę, jej tam nie było. Zmanipulowała swoje ofiary tak, że te ją uwolniły i wyprowadziły z lochów. Dziewczyna poczekała na wschód słońca. Tym razem jej ojciec nie zdążył z pomocą. Udało jej się, dopięła swego, spłonęła na oczach najbliższej jej osoby, która tak bardzo ją kochała, dla której była całym światem. Joseph przysiągł sobie wtedy, że znajdzie winnego śmierci jego córki, lecz wiedział, że sam jest tego winien. Od tamtego czasu przemierzał świat bawiąc się ludźmi, nabierając sił, szukając wampirów, które mogły aktywować kołek, bezskutecznie. Dopiero kilka wieków później na Exterminatore'rze pokazał się symbol 'I'. Wampir, którego zabił pochodził z innej rodziny, nie był stworzony przez niego. Okazało się, że było też inne dziecko, które zostało przeklęte, Cythia, której krew była rozwiązaniem problemu Josepha. Mężczyzna zabił jeszcze kilka wampirów, dzięki którym aktywował kołek, lecz pewnej nocy został zaatakowały przez czarownice, które ukradły jego lekarstwo i zniknęły, jakby zapadły się pod ziemię. Od tamtego momentu słuch o tym magicznym kołku zaginął, aż do teraz. To w skrócie cała historia Niszczyciela. - Kinga skończyła swoja opowieść i nagle zatrzymała się bo na jej drodze stała jakaś kobieta.
- Nareszcie! - rzuciła kobieta - Szukałam was kilka dni, potrzebuję waszej pomocy.
- Kim jesteś? - zapytała Czarodziejka Wody.
- To dziwne, że o mnie nie słyszałaś, jestem Cythia. - wampirzyca odparła z uśmiechem na ustach a serca przyjaciół zaczęły łomotać jak dzwony - Musicie pomóc mi zabić Josepha i to jak najszybciej. - ta prośba kompletnie zaskoczyła Dereka, Kingę i Sarę - A oto mój wkład w tę akcję. - dodała kobieta a obok niej pokazała się znikąd dziewczyna - Jestem Venus.
- A ja Mars - rzucił chłopak, który pokazał się z drugiej strony.
- Igne et Vento - powiedziała wampirzyca - Ogień i Wiatr. - widząc zdezorientowane miny paczki przyjaciół Cythia dodała - Lepiej chodźmy gdzieś porozmawiać, tutaj jest trochę niebezpiecznie. - I ruszyła przed siebie w towarzystwie Czarodzieja Ognia i Czarodziejki Powietrza - Śmiało, nie ma się czego bać. - zwróciła się serdecznym głosem do Kingi, która wraz z przyjaciółmi ruszyła na rozmowę z Cythią, Pierwotną Wampirzycą.

Czytasz = Komentujesz =)

2 komentarze:

  1. Bardzo dobrze mi sie to czytało, bardzo fajne opisy, nic nie jest przesadzone.
    Pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz ;*

    Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem! :D
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! :)

    OdpowiedzUsuń