czwartek, 26 grudnia 2013

Memento mori.

Święta, święta, koniec z tym! Wracamy do normalności i czytamy :D!
ENJOY Miśki :) ! 
___________________________________________

Zaklęcie Białej Damy emanowało potężną energią. Ogniste węże pomknęły w stronę napastników. Pierwszy, w kształcie kobry królewskiej, ruszył na grupkę Shade'ów. Ogień pląsał delikatnie ponad powierzchnią ziemi, zatoczył koło wokół całej trójki, wzbił się w powietrze i z niesamowitą szybkością opadł na Mrocznych Rycerzy wywołując ogromną eksplozję ognia. W tym samym czasie drugi wąż, niesamowity boa dusiciel, zaatakował Hansa. Ognista forma znikała pod ziemią, żeby za kilka chwil znowu wynurzyć się na powierzchnię. Wąż pojawiał się to tu, to tam, czym zdezorientował swój cel, po czym ognista paszcza pokazała się tuż pod nogami Hansa 'połykając' go w całości. Trzeci wąż, giętka jak guma anakonda, rzuciła się na Demona i Sonię. Zbliżając się do przeciwników ognisty czar nagle zniknął w kłębach dymu. Przerażona tym widokiem Sonia zbliżyła się nieco do Demona, który rozglądał się dookoła szukając anakondy. Gdy po chwili odwrócił się do tyłu zobaczył tylko, jak ognista masa rozbija się o jego twarz. Wszystkie węże osiągnęły swój cel. Powaliły przeciwników na kolana. Hans leżał twarzą do ziemi i łapczywie nabierał powietrza do płuc, Sonia wraz z Demonem szamotali się próbując ugasić palące się ubrania a grupka Shade'ów pozbywała się z gardeł nieprzyjemnego smaku goryczy i sadzy.
- Na co czekacie? - spytała zdziwiona Shirley, która nie miała pojęcia dlaczego jej towarzysze nie atakują tylko przypatrują się całej tej sytuacji.
- Na pełnej kurwie. - rzuciła nagle beznamiętnym tonem Sara, która stanęła w drzwiach wraz z Ivy i Kingą, po czym krzyknęła - Epulso! - a wiązka energii poleciała w kierunku podnoszącego się na równe nogi Shade'a, który nie zauważył pocisku i został ponownie powalony na ziemię.
Adrenalina dała o sobie znać już chwilę po tym, jak dziewczyna rzuciła zaklęcie. Naładowani energią, lecz zdenerwowani i przerażeni zarazem, przyjaciele ruszyli do walki. Saga zaczęła przedstawienie. Nie czekała na swoich kompanów. W mgnieniu oka znalazła się przy trójce Mrocznych Rycerzy i energetycznym kopniakiem rozbiła nos kobiecie, która chciała potraktować ją zaklęciem. Zaklinaczka ponownie krzyknęła:
- Epulso! - a jej zaklęcie odrzuciło przeciwniczkę kilka metrów w tył.
Zaraz po tym na werandzie zrobiło się pusto. Shirley i Sean obrali sobie za cel Hansa, który podniósł się na proste nogi, splunął i ocierając usta rzucił niedbale w kierunku Białej Damy:
- Zaraz tego pożałujesz. - po czym w stronę Druidki i Hybrida pomknęło kilka morderczych zaklęć.
- Ablatione! - krzyknął Sean a wokół niego buchnął dym, w którym zniknął.
Hans nie zwrócił nawet na to uwagi. Zajęty był patrzeniem jak babcia April idzie spokojnie w jego stronę, nie zważając na zaklęcia. Gdy mordercze kule były tuż przy kobiecie, ta machnęła ręką a na wyczarowanej przez nią niebieskawej mgiełce zaklęcia zatrzymały się jak lotki na tarczy, żeby po chwili opaść delikatnie na ziemię.
- Co do... - zaskoczony mężczyzna nie zdążył dokończyć zdania bo już leżał wyciągnięty na plecach.
Materializując się tuż przez Hansem, Sean wymierzył mu potężne zaklęcie, które posłało przeciwnika na deski. Czarodziej Ognia wzbił się w powietrze i wylądował tuż przy Białej Damie, która  szybkim ruchem ręki zmieniła kolor otaczającej ją mgiełki na czerwony co zwiększyło moc ataków jej przyjaciół.
W tym samym czasie Kinga podnosiła się z kolan. Powalona zaklęciem obezwładniającym przez Sonię zrozumiała, że jej koleżanka odeszła i nigdy nie wróci.
- Pulpam! - zawołał April i oddzieliła ogromnymi soplami Sonię od Demona, którym za chwilę się zajęła.
Mężczyzna w czerwonym płaszczu oblizał usta i zaczął ostrzał. Wyciągnął swoją broń i skierowawszy lufę w stronę Angelusa pociągnął za spust.
- To będzie bułka z masłem. - rzucił i oprawił wszystko wariackim śmiechem.
April z gracją i bez większych problemów ominęła wszystkie pociski i szepcząc coś pod nosem grzmotnęła Demona ziemnymi pociskami.
- Ty chyba żartujesz, to ma mnie niby powstrzymać? - zapytał rozczarowany świr, lecz po chwili padł na ziemię nie mogąc złapać tchu - Coś Ty mi... - urwał a jego ciało zaczęło powoli przemieniać się w skamielinę.
- Ergos! - zawołała Przeklęta, która odparła ataki Kingi i Ivy. Sonia bez cienia wątpliwości rzuciła się na April. Kilka sekund później siedziała na przypartej plecami do ziemi April, która nie mogła uwierzyć w własnym - Oblivione! - krzyknęła Air Sailor a jej zaklęcie oszołomiło Czarodziejkę Ziemi - Vellus - dodała po chwili nad ciałem Demona. Zaklęcie Sonii zadziałało jak lekarstwo i już po chwili Ergos był w pełni zdolny do jakichkolwiek ruchów.
Szczęście Czarodziejki Powietrza nie trwało długo, bo gdy tylko wstała poczuła przeszywający ból w plecach. Tym razem była to Kinga, która ugodziła dawną koleżankę cannonem.
- Co Ty robisz, zgłupiałaś? - zawołała April, która nie spodziewała się takiego widoku.
- Dla niej nie ma już ratunku. - oznajmiła oschle Czarodziejka Wody, popatrzyła na Ivy i razem zaatakowały osłabioną Sonię. Tropicielka szybkim susem wskoczyła na dach stojącego nieopodal domu, zdjęła z pleców łuk i naciągnęła czarną, ostrą strzałę na cięciwę.
- Aqua Unda. - powiedziała Kinga i ruszyła na Demona. Nagle nad jej głową wyrosła wysoka fala wody, która rzuciła się na Ergosa i Sonię - Glaciation! - krzyknęła ponownie i zamieniła zgromadzoną wodę w lód.
To był idealny moment dla Ivy na oddanie strzału. Glamour zaatakowała. Jej strzała przeszyła kolano Sonii unieruchamiając ją przy ziemi. Dziewczyna wydała przeraźliwy krzyk a z jej oczu popłynęły łzy. Tropicielka z zimną krwią ponownie naciągnęła strzałę i przebiła drugie kolano Przeklętej. Reakcja Sonii powtórzyła się, ale tym razem była słabsza, bo dziewczyna osunęła się na brzuch i lekko łkała.
Widząc co dzieje się z Czarodziejką Powietrza, Demon wściekł się, lecz nie miał dużo czasu na reakcję. Tuż za jego plecami stała April trzymając w ręku shakram, który Shitoke podarował niegdyś Air Sailor'owi i wbiła go głęboko w plecy Ergosa. Serce mężczyzny chciało wyrwać się z piersi. Niemy krzyk wariata zagłuszały odgłosy walki i oślizgły szmer ostrza zatapiającego się głębiej i głębiej w jego ciało.
Podczas całego zgiełku panującego wtedy przed domem Shirley April usłyszała krzyk Julii:
- Jeden padł!
Czarodziejka Ziemi na moment popatrzyła na wampirzycę i zobaczyła, że trzyma ona przypartego do muru mężczyznę. Jego twarz była zmasakrowana, toga podarta na strzępy a z jego piersi wystawały dwie czarne strzały. Mając na oku wszystko co się wtedy działo, stojąca na dachu Iventary posyłała swojego strzały to tu, to tam, pomagając tym swoim przyjaciołom.
- Julia, uważaj! - krzyknął nagle Derek, ale wampirzyca zareagowała za późno. Jej pierś przeszył miecz, którego właścicielką była towarzyszka zamordowanego Shade'a. Julia, czując zimne ostrze wewnątrz swojego ciała, puściła martwe ciało Mrocznego Rycerza i czując lekki ból wymierzyła napastnikowi łokcia. Gabrielle, bo tak miała na imię kobieta Shade, zatoczyła się do tyłu i chciała się zrewanżować dziewczynie, lecz wtedy Derek złapał ją za togę, zrobił kilka obrotów i cisnął jej ciałem o ścianę. Gabrielle odbiła się od muru jak piłeczka pingpongowa i gruchnęła o ziemię. Podczas, gdy Derek usuwał ostrze z ciała Julii, Shirley kazała Seanowi pomóc w zabiciu Shade'ów, gdyż zwykły Czarodziej czy wampir nie może tego zrobić. Czarodziej Ognia skinął głową, krzyknął:
- Ignis Turbine! - wysyłając falę ognia w stronę Hansa, po czym dorzucił - Igniter! - i z podpalonymi katanami ruszył odebrać życie Mrocznym Rycerzom.
Korzystając z zaklęcia Hybrida, Biała Dama ruszyła zaraz za nim. Hans z łatwością zniwelował działanie ognistego czaru, lecz nie był przygotowany na to, że Druidka uraczy go swoim, o wiele potężniejszym i boleśniejszym zaklęciem okaleczającym, które spowodowało, że mężczyzna padł po raz kolejny na zimną ziemię a na jego ciele pojawiły się głębokie rany, przez które krew sączyła się jak sok z wyciskanej cytryny.
- Elektris! - nagle rozległ się krzyk Sary, która poraziła prądem Shade'ów. Mroczni Rycerze zrobili kilka obrotów w powietrzu i zostali pochwyceni. Mężczyznę złapał Derek, krępując od razu jego ręce za plecami i odchylając głowę do tyłu, aby Sean zwinnym ruchem pozbawił go głowy. Gdy to się stało, bezwładne ciało Shade'a grzmotnęło o ziemię. Wampir spojrzał do trzymaną przez siebie głowę, rzucił ją obok ciała mężczyzny i z pogardą w głosie powiedział:
- Zapomniałeś czegoś.
Julia złapała Gabrielle za szyję, uniosła ją wysoko na wyprostowanej ręce lekko przyduszając, i patrzyła, jak dwie czarne strzały torpedują czaszkę kobiety. Ostatni Mroczny Rycerz padł martwy.
Zaraz po tym w powietrzu rozległ się krzyk Kingi. Czarodziejka Wody wytworzyła kilkanaście lodowych sopli, które przeszyły ciało Ergosa.
- Kończ to! - zawołała Julia i w mgnieniu oka pojawiła się obok April, mocnym kopniakiem zagłębiła shakrama w ciele Demona i pchnęła Czarodziejkę Ziemi do przodu.
Natura Tellus stanęła naprzeciwko świra w czerwonym płaszczu, spojrzała na jego przerażoną twarz i po raz ostatni zwróciła się do niego wymawiając słowa zaklęcia. W okół jej dłoni coś rozbłysło. Vamperius rzucał potężną czerwoną łunę na twarz Demona. April w skupieniu odmawiała mantrę, a gdy otworzyła oczy z szybkością błyskawicy ugodziła Ergosa pięścią w pierś. Nagle czas stanął w miejscu. Przed oczami wszystkich obecnych stanęła biała nicość. Zero wrzasków, zero jakichkolwiek odgłosów walki. Cisza. Ten stan utrzymywał się zaledwie kilka sekund a wydawało się, że wieczność właśnie pochłonęła wszystkich uczestników walki. Trzask! Nagle wszystko wróciło do normy. Po Demonie nie było ani śladu. Na miejscu, w którym widziano go po raz ostatni został shakram, którego April użyła do unieruchomienia Ergosa. Natura Tellus rozejrzała się dookoła, żeby upewnić się, że świra nie ma nigdzie w pobliżu. Zamiast niego ujrzała Sonię, która wyprostowana szła w jej stronę. Gdy Air Sailor zbliżył się na tyle, żeby wyciągnąć rękę, powiedział cichym, serdecznym głosem:
- Dziękuję. - i rozpłynął się w powietrzu w postaci kawałków popiołu targanego przez wiatr.
Czarodziejka Ziemi ze łzami w oczach stała i ślepo patrzyła w przestrzeń. Niespodziewanie coś się na nią rzuciło. Wampir. Wygłodniały, z białą jak kreda twarzą i czerwonymi jak rubiny oczami. Dziewczyna błyskawicznie przerzuciła go przez ramię i krzyknęła do Kingi:
- Kołek!
Czarodziejka Wody odpięła ze swojego pasa drewniany, grawerowany kołek i rzuciła go przyjaciółce, która przebiła serce krwiopijcy. Nikt nie zauważył, że na Niszczycielu pojawił się symbol nieskończoności, który tlił się delikatnie na rękojeści.
Natura Tellus oparła głowę na dłoni i próbowała pozbierać myśli, gdy Sean zapytał:
- A gdzie Shirley?
April natychmiast wstała i zaczęła krzyczeć imię babci, bezskutecznie. Zaczęto poszukiwania Białej Damy. Wszyscy zaglądali do najróżniejszych zakamarków z nadzieją, że zobaczą tam Shirley, daremnie. Kinga przemierzała pole bitwy kierując się do domu, gdy nagle coś błysło przed jej oczami. Podeszła bliżej owego błysku, kucnęła i złapała coś do ręki. Był to zdobiony pierścień i pyskiem wilkołaka jako ozdobą.
- Signaculum. - szepnęła i nałożyła sygnet na palec. Po chwili Czarodziejka Wody poczuła niesamowity przypływ mocy, który rozszedł się po jej ciele i jakby nagle zaniknął.
- Kinga, masz coś? - zapytała zdenerwowana Julia, lecz Czarodziejka Wody wzruszyła ramionami i nic nie powiedziała o znalezisku.
Shirley zniknęła po raz kolejny. Co się znowu stało. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Zdezorientowana April stała nieruchomo ściskając drewniany kołek w ręce. Widząc to Julia podeszła i chciała ją pocieszyć. Wyciągnęła rękę i delikatnie położyła ją na ramieniu Natura Tellusy. Wampirzyca szepnęła, że wszystko będzie dobrze, lecz zrobiła o jeden krok za daleko. W April coś pękło. Zrobiła zamach i przebiła klatkę piersiową Julii jednocześnie krzycząc, że nic nie będzie dobrze. Wampirzyca wydała z siebie zduszony jęk i padła sztywna na ziemię a jej skóra wysuszyła się. Czarodziejka Ziemi nie wierzyła w to co widziała. Zabiła Julię, swoją najlepszą przyjaciółkę. Dziewczyna nie miała czasu na żadną reakcję, gdyż w powietrzu rozległ się grzmot a Angelus został porwany przez błyskawicę. Kolejne zniknięcie, lecz tym nikt się nie przejął bo wszyscy skupili się na zakołkowanej Julii.
_____________________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Początek końca.

Jeżeli przeczytacie już końcówkę rozdziału nie bądźcie bardzo źli :D 


Ten rozdział leci ze specjalną dedykacją dla Patki, która przeze mnie smuta :C

Przepraszam Misiu, ta notka jest dla Ciebie na poprawę humoru - Twój najgłupszy zjebek <3! 

A teraz Wam wszystkim życzę przyjemnej lektury ;)
Enjoy ;3!
_____________________________________


Osłupiali przyjaciele stali w miejscu. Dopiero po chwili zdali sobie sprawę co tak na prawdę się stało. Wszystkie wydarzenia działy się tak szybko, że nie mieli czasu na dokładniejsze przemyślenie przyczyn i skutków popełnionych czynów. Z tego dziwnego amoku wyrwała ich Shirley, która jęknęła cicho podnosząc się z zimnej ziemi.
- Babciu! - rzuciła nagle April, która od razu ruszyła kobiecie z pomocą.
Kiedy Biała Dama stała już na równych nogach wnuczka zaczęła prowadzić ją powoli do domu. Już po kilkunastu chwilach wszyscy znaleźli się w środku pomieszczenia a Saga rzuciła czary ochronne.
- Twoja magia na nic się tutaj przyda kochanie. - odezwała się łagodnym tonem Druida.
- Co masz na myśli? - zapytał Sean, który zorientował się, że nie rozmawia z koleżanką i chciał przeprosić Shirley za swoje zachowanie, lecz ta uciszyła go gestem ręki i powiedziała, że nic się nie stało i że od tej chwili każdy ma zwracać się do niej po imieniu.
- Słyszeliście co powiedział ten Anioł przed swoim odejściem, ta ziemia to gniazdo zła, tutaj Biała Magia nie działa tak jak powinna, praktycznie jest bezużyteczna. - wytłumaczyła kobieta i zaczęła krzątać się po domu.
- Babciu, to Ty wiesz co się tutaj działo? - spytała zaskoczona Natura Tellus.
- Oczywiście, że tak. - odparła Shirley zaglądając do starej szafy stojącej nieopodal nierozpalonego kominka - Przydałoby się trochę światła. - dodała pod nosem.
Zamyślony Sean nie usłyszał tej uwagi. Dopiero, gdy Iventary szturchnęła go łokciem i kazała mu rzucić zaklęcie ten szepnął:
- Lumen. - po czym w pokoju pojawiły się świecące kule, które rzucały magiczną, bladą poświatę na otaczającą je przestrzeń.
- Tak lepiej. - skomentowała to Druidka - Dziękuję. - rzuciła pośpiesznie.
- Shirley powiedz... - zaczęła Sara - dlaczego nie pozwoliłaś, żeby Sean się z Tobą połączył? - zapytała.
- Wprowadziłam się w stan hibernacji, dzięki czemu zatrzymałam postęp klątwy. Cały czas szukałam sposobu na przełamanie tego mrocznego uroku, potrzebowałam do tego wszystkich swoich sił a takie niezapowiedziane wizyty - kobieta spojrzała spode łba w stronę Hybrida - poważnie zakłócały moją koncentrację. - dokończyła wyciągając zniszczone pudło z kuferka stojącego obok szafy.
Stary karton pokryty był ogromną ilością kurzu. Druidka odwróciła się w stronę swoich towarzyszy i zdmuchnęła pył z wieka pudła. Chmura kurzu wypełniła powietrze a nieprzyjemny pył dostał się do nosów i gardeł przyjaciół wywołując kichanie i kaszel. Gdy towarzystwo pozbyło się substancji ze swoich dróg oddechowych Shirley położyła pudło na podłodze, zdjęła wieko i wyciągnęła małą pozytywkę, na klapie której widniał znak - pięcioramienna gwiazda otoczona okręgiem.
- Co to? - zapytała zaciekawiona Julia, której pozytywka bardzo się spodobała.
Kobieta nie zwróciła uwagi na pytanie wampirzycy tylko wyciągnęła rękę i rzekła:
Monstra Te Occultis Tuis. - po czym wszystko stanęło w miejscu.
Unoszący się delikatnie kurz zatrzymał się, podłoga przestała zgrzytać pod ciężarem stojących na niej przyjaciół. Po upływie kilku sekund formuła zaklęcia powtórzyła się, lecz tym razem wypowiadający ją głos był twardy, oschły i poważny. Zaraz po nim powietrze wypełnił subtelny, łagodny i zmysłowy głos kobiety, która powiedziała "Pokaż swój sekret".
- Co się dzieje? - zapytała zdezorientowana Julia.
- Ale czad. - rzucił bez zastanowienia Derek.
Cała paczka zachwycała się zaistniałą sytuacją, gdy nagle usłyszeli brzdęk i wieko szkatuły otwarło się.
Shirley popatrzyła na każdego z osoba posyłając im lekki uśmiech, po czym schyliła się i wyciągnęła coś z wnętrza pudełeczka.
- April... - zwróciła się do wnuczki - teraz Ty jesteś jego prawowitą właścicielką. - dodała i wyciągnęła dłonie przed siebie.
- Phylacterium. - rzuciła od razu Czarodziejka Ziemi, która nie spodziewała się zobaczyć medalionu w dłoniach babci - skąd on się tam wziął? - zapytała od razu zdezorientowana dziewczyna.
- Zaraz przed tym, jak rzuciłam Czar Hibernujący, przypomniałam sobie o tej pozytywce. - odrzekła kobieta.
- Ale co ona ma wspólnego z medalionem? - drążyła temat Natura Tellus.
- To nie jest zwykła pozytywka. - odparowała Shirley - Kiedy dostałam Phylacterium od swojej matki pod opiekę, otrzymałam od niej także tę pozytywkę, która jest swego rodzaju bezpiecznym sejfem na klejnot. Jedynym sposobem na jego otwarcie jest zaklęcie, które przed chwilą poznaliście. Niestety jest ono coraz słabsze i coraz łatwiej jest je złamać. - powiedziała spokojnie Druidka.
- Ale jak on się tam znalazł? - zapytała ponownie April, która nie wiedziała skąd medalion znalazł się w pozytywce ukrytej w tym starym, zakurzonym pudle.
- Z tego rodzaju magicznymi sejfami w zestawie otrzymujesz kilka zaklęć, które działają, gdy w pobliżu Ciebie znajdują się przedmioty, które chcesz schować w ich schowku. - wytłumaczyła spokojnie Biała Dama.
- Teraz wszystko jasne. - rzucił niespodziewanie Derek, który niesamowicie zbladł, jego oczy zrobiły się czerwone a kły same zaczęły wychodzić na wierzch.
- Co Ci jest? - zapytała zaniepokojona jego stanem Julia.
- Co jest Wam obojgu? - rzuciła przerażona Sara, która zrobiła kilka kroków w tył.
- Są głodni. - skwitowała tę sytuacje Ivy, która nie raz widziała wygłodniałego krwiopijcę.
- Kończymy seans. - powiedziała Druidka po czym rzuciła krótko - Finis. - a jej czar przestał działać. Podłoga znowu zaskrzypiała uginając się nieco pod ciężarem ciał przyjaciół a kurz ponownie zaczął tańczyć w powietrzu.
- Nic nam nie będzie. - powiedział szybko wampir, który widział przerażone twarze jego towarzyszy - Musimy znaleźć jakiegoś lykantropa i wszystko wróci do normy. - dodał i złapał Julię za rękę.
Dziewczyna oblała się delikatnym rumieńcem, wymieniła znaczące spojrzenie z Derekiem i posłała mu nieśmiały uśmiech.
- Zaczekajcie. - krzyknęła za nimi Shirley, która powstrzymała parę wampirów przed opuszczeniem domu - Musicie być szczególnie ostrożni. Teraz, gdy ta ziemia jest przeklęta będzie roić się w okolicy od najbardziej plugawych kreatur. - przestrzegła ich i zwróciła się do wnuczki - Medalion jest teraz twój więc możesz zmienić jego postać.
- Zmienić postać? - dziewczyna powtórzyła słowa babci.
- Tak, w zależności od Czarownicy albo Czarodzieja takie artefakty przybierają różne formy. - wytłumaczyła krótko Druidka - Wystarczy, że wymówisz to zaklęcie - sięgnęła po swoją Księgę Czarów leżącą na kominku i wskazała odpowiednie zaklęcie.
April wzięła Księgę od babci i w pełnym skupieniu czytała opis uroku. Powtarzając tę czynność kilkukrotnie wreszcie była gotowa. Schowała medalion w dłoni, zamknęła oczy i powiedziała spokojnie:
Metamorphosis.
Czarodziejka Ziemi wahała się kilka chwil, lecz pod namowami przyjaciół wreszcie otworzyła dłoń. Phylacterium, jak dotąd nazywany był klejnot, od teraz nosił nazwę Vamperius a jego kształt przybrał formę sygnetu, małego, czarnego nietoperza z otwartym pyskiem, w którym trzymał czerwony rubin.
- Nietoperz? - zapytała zdziwiona Julia - Czy to ma jakiś związek z wampirami?
- Artefakty mają to do siebie, że z pokolenia na pokolenie zmieniają swoje właściwości; są one najbardziej nieprzewidywalnymi klejnotami, jakie dotąd zostały poznane. - rzuciła cichym głosem Shirley, która ujęła sygnet w dłoń i wsunęła go na wskazujący palec prawej ręki wnuczki - Dzięki niemu dokonasz czegoś wielkiego. - szepnęła jej do ucha i zwróciła się do wampirów - Uważajcie na siebie.
Derek zerknął kątem oka na Julie i razem ruszyli ku drzwiom. W mgnieniu oka znaleźli się przy zniszczonej werandzie i nagle oboje stanęli jak wryci. W między czasie Sara poczuła dziwny ucisk w klatce piersiowej i upadła na kolana łapiąc się za pierś.
- Sara! - krzyknęła Ivy i podbiegła pod koleżankę, złapała ją pod pachę i pomogła jej wstać.
- Coś się dzieje, ktoś majstruje przy moim Zaklęciu Ochronnym. - odpowiedziała z trudem dziewczyna.
- Nie walcz z tym. - rzuciła Tropicielka, lecz Saga jej nie posłuchała.
Przy kolejnej próbie przełamania Zaklęcia Ochronnego Zaklinaczka poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej i z jękiem osunęła się na podłogę.
- Nie dam rady z tym walczyć. - wyszeptała przez łzy a zaraz po tym ogromna kula ognia roztrzaskała się o ścianę w pokoju. Zaraz po niej kolejny potężny cannon wleciał przez otwarte drzwi i rozbił się o schody prowadzące na piętro.
- Co do cholery! - zawołał Sean i gestem ręki ugasił ognień.
- Kłopoty. - odparowała beznamiętnie Shirley i wraz z Hybridem i Angelusem dołączyła do pary wampirów stojących na pozostałości po werandzie.
To co tam zobaczyli przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Cztery grupki utworzyły różę kierunków. Odpowiednio do kierunków świata stali: na północy kilkoro Shade'ów, którzy trzymali swoje ozdobne rózgi gotowe do boju, na zachodzie stał samotny, lecz uśmiechający się Hans, południowe miejsce zajęli przyjaciele z Shirley na czele a okupacją wschodu zajęła się Sonia wraz z Demonem.
- Witam, witam, witam. - zaczął Hans, lecz jeden z Shade'ów od razu mu przerwał - Oddajcie nam Vamperiusa. - zażądał - Wiemy, że się uaktywnił.
- Szukacze. - szepnęła Druidka, po czym usłyszała przeraźliwy śmiech dobiegający z gardła szalonego mężczyzny ubranego w czerwony płaszcz.
- Dawno się nie widzieliśmy. - rzucił niedbale i oblizał wargi.
W tym momencie każdy był dla siebie wrogiem a jedynym celem stał się sygnet April - Vamperius.
Kilka sekund absolutnej ciszy przerwała Shirley, która energicznym ruchem ciała nadała jeszcze większej siły swojemu zaklęciu.
- Lakarne! - krzyknęła ze wszystkich sił a uformowane z ognia węże ruszyły w stronę napastników.
Największa, najniebezpieczniejsza, najbardziej krwawa walka właśnie się zaczęła.
_____________________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

środa, 11 grudnia 2013

Zdrada - Upadek Anioła


Witajcie :)

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale już jestem i wracam do pisania!



Mam dla Was kilka linków, które możecie odwiedzić :)

Mój ask: http://ask.fm/FejsbukowyMiszcz - obserwuj

Mój tumblr: http://shitoke-on-blr.tumblr.com/ - obserwuj 
Mój facebook: https://www.facebook.com/konrad.luszczek - obserwuj/dodaj do znajomych

A teraz zapraszam do czytania :)!

_____________________________________
- Zawiedliśmy. - powiedziała ponuro Ivy i wraz z Sean'em odeszła w ciemny kąt pokoju.
- To nie Wasza wina. - rzucił od razu Derek i wraz z Julią dołączył do prowadzących cichą konwersację przyjaciół. 
- To my może... - zaczęła Kinga i nie wiedząc co powiedzieć złapała Sarę za rękę i udały się w kąt pokoju. 
Oprócz cichych pomruków dobiegających z ciemnego rogu pomieszczenia w domu panowała cisza. Stojąca nad ciałem swojej babci April ślepo patrzyła na bladą twarz kobiety. Kobieta była nieruchoma. W oczach Natura Tellus'y nie było łez. Stała w zadumie jakby ktoś zatrzymał na chwilę czas. 
- April, wszystko w porządku? - zapytała niepewnym głosem Benedi, która po chwili ugryzła się w język. 
- Tak. - odrzekła natychmiast beznamiętnym tonem dziewczyna - W jak najlepszym. - dodała, lecz w głębi serca czuła mieszankę żalu i nienawiści. 
- Co z Twoją babcią? - zapytała ponownie Błogosławiona, lecz tym razem zbliżyła się do przyjaciółki i delikatnie złapała ją za dłoń. 
- Obie znamy prawdę. - odparowała April - Popatrz. - powiedziała i odchyliła kawałek togi Białej Damy ukazując jej klatkę piersiową - To już prawie koniec. - rzekła patrząc na czarne żyły kierujące się ku sercu Druidki
- April, tak strasznie mi przykro. - rzuciła Sonia, lecz koleżanka uciszyła ją gestem ręki.
- Nie trzeba. - odparowała Czarodziejka Ziemi i zakryła ciało swojej babci. 
W tej chwili Sonia poczuła się beznadziejnie. Dręczyła ją jedna myśl, że to jej wina, że miała Demona w garści a jednak zawiodła. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył i znalazła się przy oknie. Zamurowany otwór przypominał teraz położenie przyjaciół, jakby sytuację bez wyjścia. Sonia przyłożyła głowę do muru i zamknęła oczy. Znajdowała się teraz w kompletnej ciemności. Nie wiedziała co ma zrobić. Wzięła głęboki oddech i postanowiła wyjść na zewnątrz. Stanęła na wyczarowanych przez April schodach i przyglądała się miejscu, w którym zniknął Demon. Dziewczyna czuła jak Mroczna Energia biła z tego kawałka ziemi. W jej pamięci migały obrazy walki. W uszach brzęczał wariacki śmiech. 
- Jak mam Cię odnaleźć? - zapytała samą siebie i wbiła wzrok w mroczne niebo - No jasne! - rzuciła po chwili Sonia - Że też wcześniej na to nie wpadłam. - dodała i wbiegła do domu. 
Szybkim krokiem przemierzyła pokój, złapała Seana za rękę i zapytała:
- Wciąż posiadasz wszystkie swoje zdolności? 
- Niektóre są trochę słabsze ale tak, wciąż potrafię to co kiedyś. - odpowiedział mężczyzna. 
- Świetnie. - skwitowała to Błogosławiona i pomaszerowała w kierunku April.
- Co jest grane? - zapytała w międzyczasie Ivy, którą zaniepokoiła zachowanie jej koleżanki, lecz Czarodziej Ognia wzruszył ramionami i ruszył w ślad za Sonią. 
- April, nie wszystko stracone. - rzuciła pewna siebie Benedi stając twarzą w twarz z Natura Tellus'ą
- Skończ już z tym. - odparowała dziewczyna - To żałosne. - dodała. 
- Ja tak wcale nie uważam. - upierała się Sonia i krzyknęła do Seana - Mówiłeś, że posiadasz wszystkie swoje zdolności, tak? 
- Tak, to prawda. - odrzekł z przekonaniem mężczyzna.
- Więc bez problemu połączysz się z Shirley tak jak kiedyś ze mną i poszukasz tego Demona, mam rację? - zapytała. 
- Teoretycznie tak. - odpowiedział Hybrid.
- Do dzieła, nie ma czasu do stracenia. - oświadczyła Sonia i wlepiła wzrok w przyjaciela. 
Czarodziej Ognia zbliżył się do nieprzytomnej kobiety i ujął jej dłoń. Przez jego ciało przeszedł dziwny dreszcz, jakby moc Druidki wypełniała każdy centymetr jego ciała. Sean był pod wrażeniem mocy jaką dysponuje kobieta. Nigdy wcześniej nie doznał czegoś podobnego. Pełen podziwu zaczął mówić:
- Quaerere Puella Cum... - w tym momencie napotkał na barierę. Shirley nie pozwoliła na połączenie. Mimo to, że nie było z nią kontaktu, kobieta umiała się obronić. Czary były bardzo silne. Mężczyzna czuł siłę przeciw zaklęć, lecz był przekonany, że jest w stanie je złamać - Memoris. - w chwili, gdy wypowiedział ostatnie słowo jego plecy przeszył ostry ból. Sean przecenił swoje możliwości. Jego zaklęcie było niczym w porównaniu z potęgą Shirley. Kobieta wysłała Czarodzieja w powietrze z taką siłą, że ten grzmotnął o ścianę i upadł na podłogę z cichym jękiem. 
- To niesamowite. - rzucił po chwili Ignis Magus - Ona ze mną walczyła. 
- I jak widać wygrała. - rzuciła natychmiast Sonia, która nie była zadowolona z uzyskanego efektu.
- Ty nie rozumiesz - odparł bez chwili zawahania Sean - ona nie chce naszej pomocy. 
Słowa Hybrida wywołały wielkie poruszenie w gronie przyjaciół. 
- O czym Ty mówisz? - zapytała natychmiast Błogosławiona
- Shirley nie chce ratunku... - zaczął mężczyzna - bo uważa, że jeżeli sama nie może sobie pomóc to nie może nazywać siebie Wybitnym Magiem. Jej wszystkie umiejętności powinny być same w sobie rozwiązaniem tej sytuacji. Jeżeli tak się nie stanie to chyba wiecie jak to wszystko się skończy. 
- To nonsens! - krzyknęła Sonia - To wszystko jest bez sensu! 
Dziewczyna zaczęła maszerować po pokoju klnąc pod nosem. Jej ciche przekleństwa wypełniły powietrze i uszy jej przyjaciół. Nikt nawet nie pomyślał o próbie uspokojenia Błogosławionej bo to mogło się źle skończyć. Każde nieprzemyślane, źle wypowiedziane słowo mogło kosztować bardzo wiele. Benedi nie mogła znieść swojej bezsilności, która doprowadzała ją do szaleństwa. Szukała różnych sposobów na ratunek dla Shirley, lecz nie była w stanie nic mądrego wymyślić.
- Jest jeszcze szansa.  - rzuciła nagle Sonia i nie zwracając uwagi na docinki ze strony April wyszła przed dom, przykucnęła na jedno kolano i wyszeptała - Przybądź Shitoke, potrzebuję Cię.
Po tych słowach rozległ się świst a powietrze przeszyła błyskawica, na końcu której zmaterializował się Anioł. Mężczyzna wyglądał tak samo jak za pierwszym razem, dostojna postawa szła w parze z dumną miną. Anioł rozpostarł białe jak śnieg skrzydła a w uszach Błogosławionej rozległ się trzepot podobny do trzepotu skrzydeł ogromnego orła. Dziewczyna widząc swojego Anioła chciała do niego przemówić, lecz ten w mgnieniu oka upadł na kolana i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Widząc to Sonia podbiegła do niego i przerażona próbowała mu pomóc.
- Co Ci jest? - krzyczała.
Shitoke nie był w stanie odpowiedzieć, energia życiowa uchodziła z niego jak powietrze z przebitego balonu.
- Co się dzieje!? - zawołała ponownie przerażona Benedi, lecz i tym razem nie uzyskała odpowiedzi od Anioła.
Z oczu dziewczyny zaczęły płynąć łzy, które spływały po jej policzkach by w końcu zniknąć na suchej i zimnej ziemi.
- To bardzo głupie z Twojej strony... - zaczął znajomy Sonii głos - przywoływać anielskie stworzenie na miejsce skalane mroczną magią, klątwą.
Błogosławiona szybko otarła mokry policzek i odwróciła się. Jej przypuszczenia sprawdziły się. Właścicielem przemawiającego do niej głosu był Demon, który opierał się o ścianę sąsiedniego budynku i wlepiał swoje rządne krwi oczy w leżącego na ziemi Anioła.
W międzyczasie krzyk koleżanki dobiegł do Ivy, która natychmiast postanowiła zobaczyć co się dzieje. Gdy znalazła się na werandzie, albo tym co po niej zostało, ujrzała leżącego Shitoke i patrzących na siebie Sonię i Demona. Iventary nie mogła nic zrobić bo już po chwili za jej plecami znaleźli się wszyscy jej towarzysze, z którymi przebywała.
Sean chciał coś powiedzieć, ale został uciszony przez Tropicielkę, która wskazała palcem na Anioła. Wszyscy od razu zrozumieli, że trzeba mu pomóc. Mając plan, paczka przyjaciół postanowiła go wykonać, lecz na ich drodze stanął dość poważny kłopot. Pod ich nogami lśniły, jak oczy kota w nocy, runy, które ich unieruchomiły.
- Co do cholery jest tutaj grane? - zapytała Sara, która była zła na siebie, że tak łatwo wpadli w zastawioną na nich pułapkę.
Słysząc za plecami jakieś szmery Sonia zrobiła zwrot o 180 stopni i zobaczyła swoich przyjaciół, którzy nie mogli się ruszyć, byli skupieni w jednym miejscu, stali się łatwym celem.
- Ich mamy z głowy. - rzucił psychopata i oblizał usta.
- Czego chcesz? - zapytała Benedi.
- Zabij tego Anioła. - powiedział stanowczo Demon.
- Co? - zapytała zdziwiona dziewczyna - To niemożliwe. - dodała po chwili.
Słysząc to Shitoke z trudem wykrztusił z siebie kilka słów:
- Soni-a, nie-nie-nie słuch-aj go.
Wariat w czerwonym płaszczu uważnie słuchał tego, co Anioł miał do powiedzenia. Widok cierpiącego mężczyzny napawała go nienaturalną wręcz satysfakcją. Demon sięgnął po swoją broń, bacznie się jej przyglądał po czym wycelował ją w stronę anielskiego stworzenia:
- Zamknij mordę. - rzucił z drwiącym uśmieszkiem i pociągnął za spust.
Na todze Anioła pojawiła się czerwona plama. Mężczyzna został ugodzony demoniczną bronią w klatkę piersiową, z której całą wypływającą krew pochłaniała jego śnieżnobiała toga. Shitoke wydał z siebie zduszony jęk i opadł na ziemię.
- Przestań! - krzyknęła zdenerwowana Sonia.
Demon kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Bawił się swoim pistoletem i obracał go na palcu. Po kilku obrotach ponownie skierował czubek broni w Anioła, lecz tym razem Sonia nie pozwoliła mu pociągnąć za spust. Pewnym ruchem ręki rzuciła shakramem, który wytrącił pistolet z ręki Demona.
- Całkiem nieźle. - skwitował to wariat.
W głowie Błogosławionej była tylko jedna myśl - odleć stąd Shioke.
Dziewczyna wiedziała, że musi bronić swojego Anioła, w końcu była mu coś winna.
Prośba Benedi została wysłuchana. W jednej chwili Anioł poderwał się z ziemi i zaczął unosić się w powietrze. Sparaliżowana dziewczyna nie zauważyła, że Demon zniknął, tylko patrzyła jak Shitoke wzbija się w przestworza. Jej szczęście nie trwało długo. Gdy Anioł był zaledwie kilka metrów nad ziemią coś ugodziło go w plecy. Niebiańskie stworzenie obniżyło lot a wtedy świr w czerwonym płaszczu złapał je za skrzydła i cisnął o twardą ziemię. Shitoke padł bez ruchu a Demon zniknął w kłębie dymu i ognia.
Sonia podbiegła pod nieprzytomnego mężczyznę i widząc jego zdewastowane ciało stanęła jak wryta. W tej chwili tuż przed jej nosem zmaterializował się Demon, który złapał Anioła za szyję i uniósł w powietrze. Gdy Benedi podniosła wzrok zobaczyła morderczy uścisk jednej ręki na szyi Shitoke a drugiej ręki na szyi Shirley.
- Wybieraj. - rzucił krótko wariat.
- Nie mogę. - mówiła łkając Sonia.
- Zegar tyka. - ponaglał ją mężczyzna coraz mocniej zaciskając ręce na szyjach swoich ofiar.
- Przestań, proszę. - lamentowała Błogosławiona, lecz Demon był niewzruszony.
- Zabij Anioła. - padły słowa szaleńca - Zabij Anioła a babcia Twojej najlepszej przyjaciółki całkowicie wyzdrowieje. - szeptał mężczyzna - Zabij Anioła.
Sonia w milczeniu słuchała tego co było do niej mówione. W jej głowie była wtedy istna pustka. Nie wiedziała co ma zrobić. Które życie jest dla niej ważniejsze. Kogo wybrać.
Nagle ciało Anioła padło sztywne i pozbawione życia. Z gardła Shitoke płynęła rubinowa krew, która nie chciała wsiąknąć w ziemię. Sonia zniknęła, jak wydawało się na początku Demonowi, lecz dziewczyna stała za jego plecami z ubryzganym od krwi shakramem.
Przyjaciele nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli.
- Co z Twoją obietnicą? - zapytała beznamiętnym głosem dziewczyna.
Mężczyzna delikatnie ułożył Shirley pod swoimi stopami i przykucnął przy niej. Po chwili zbliżył swoje usta do jej ust i robiąc głęboki wdech wyssał z niej ciemny i gęsty dym, razem z którym zabrał rzuconą przez siebie klątwę.
- Umowa to umowa. - odparł z uśmiechem na ustach wariat.
Po tych słowach w powietrzu rozległ się brzęk metalu. To była Sonia, która wyrzuciła shakramy.
- Święte przedmioty palą Twoją skórę. - powiedział Demon - To nic dziwnego, od teraz jesteś potępioną, niemagiczną śmiertelniczką, ale...
- Ale co? - spytała od razu dziewczyna.
- Ja mogę to zmienić, jeżeli tylko chcesz. - zaoferował mężczyzna.
Była Air Sailor przytaknęła na ofertę szaleńca i obserwowała, jak nad dłonią Demona kształtuje się malutki, czarny kryształ. Wariat zbliżył się do Sonii i zwinnym ruchem przycisnął klejnot do serca dziewczyny.
Nagle powietrze przeszył groźny grzmot, zerwał się silny wiatr a w kierunku domu Shirley leciało kilka błyszczących punktów.
- Na nas już pora. - rzucił krótko Demon i trzymając Sonię za rękę zniknęli w kłębach ognia.
Wraz ze zniknięciem wariata runy straciły swoją moc. Przyjaciele mogli się poruszyć i bez zastanowienia podbiegli pod martwe ciało Shitoke. W mgnieniu oka zmaterializowały się przy nich cztery inne Anioły, które w milczeniu narysowały jakieś dziwne znaki na ciele zamordowanego, po czym odmówiły coś w rodzaju mantry a ciało martwego Anioła stanęło w płomieniach i od razu się spaliło. Wysłannicy nieba wykonali swoje zadanie. Zgodnie z ich zwyczajem zadbali o spokój ducha zmarłego. Gdy trójka z przybyłych istot zerwała się do lotu, jeden Anioł odwrócił się do paczki przyjaciół i przemówił donośnym głosem:
- Miejsce, w którym przelała się krew najszlachetniejszej istoty, staje się gniazdem zła. - po czym zabrała go błyskawica, pozostawiając jedynie echo jego słów w głowach przyjaciół.
_____________________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"