środa, 12 lutego 2014

Złe oblicze dobra

Dzisiejszy rozdział łączy w sobie trzy wątki, bez których historia nie mogłaby się wkrótce zazębić ;) 

Cythia poprowadziła wszystkich w stronę starego supermarketu. Brudne szyby, a raczej to co z nich zostało, posłużyły im jako drzwi. Wampirzyca energicznym ruchem znalazła się w środku, Venus i Mars przenieśli się do środka przy pomocy magii, używali jej na każdym kroku. Dziewczyna porwana przez podmuch wiatru przeniknęła przez ścianę a chłopak zniknął w kłębie czarnego dymu i oboje zmaterializowali się obok Pierwotnej. Kinga i Sara ruszyły przodem. Wskoczyły do zdewastowanego sklepu i czekały na Dereka, który trzymając Julię na rękach ostrożnie stanął w miejscu szyby, rozejrzał się uważnie i wskoczył do środka. Spod jego ciężkich butów wydobył się nieprzyjemny odgłos kruszonego na drobny mak szkła. Mężczyzna stanął nieruchomo, rzucił okiem na Cythię i powiedział:
- Zaczekaj. - kobieta stanęła jak wryta i nieco zmieszanym głosem zapytała:
- O co chodzi?
Wampir zmrużył oczy i zobaczył, że dolna warga kobiety lekko zadrżała.
- Coś jest w środku. - odparł mężczyzna i przywołał do siebie gestem głowy Kingę i Sarę.
- O co chodzi? - zapytała Czarodziejka Wody.
- Coś tam jest, ona coś kombinuje. - szepnął do przyjaciółek i cała trójka przesunęła się w kąt pomieszczenia.
- Nie ufasz mi? - zapytała Cythia i odwróciła całkowicie twarz w stronę tria przyjaciół, na którego czele stał teraz Derek.
- Nie mówisz nam całej prawdy. - odparował beznamiętnym głosem wampir i czekał na reakcje jego rozmówczyni.
Kobieta patrzyła na przyjaciół jeszcze przez dłuższą chwilę aż w końcu przemówiła:
- Mars, Ventus, przyprowadźcie go.
- Tak jest, Pani. - odpowiedzieli zgodnym chórem i zniknęli za ścianą.
- Zaraz wszystkiego się dowiecie. - zwróciła się tym razem do Dereka i jego przyjaciółek.
Po paru chwilach Czarodziej Ognia i Czarodziejka Powietrza przyprowadzili mężczyznę przed oblicze Pierwotnej. Wampirzyca uśmiechnęła się, przyłożyła swoją bladą i zimną dłoń do jego twarzy, spojrzała na wampira trzymającego na swoich rękach Julię i powiedziała:
- Zawrzyjmy umowę.
Po tych słowach nastała głucha cisza, którą po kilkunastu sekundach przerwał przeraźliwy krzyk pojmanego mężczyzny.
***
- Sean szybciej! Nie możemy go zgubić! - krzyczała Ivy, która skacząc z dachu na dach goniła Shade'a, który mimo ogromnych obrażeń poniesionych w walce poruszał się bardzo szybko.
- Aeterna Flamma! - krzyknął Hybrid i w stronę Mrocznego Rycerza pomknął ognisty cannon
- Terra Conversionem! - zawołał tajemniczy mężczyzna a zaklęcie z ognistego zmieniło się w ziemne i powaliło Sean'a na ziemię. Iventary nie zwróciła na to zbytniej uwagi. Jej zadaniem było teraz zabicie tego Shade'a a nie pomoc przyjacielowi. Tropicielka naciągała na cięciwę po dwie strzały i kierowała ich groty w kierunku uciekającej postaci. Po chwili z nieba zaczęła spadać kaskada długich, czarnych i ostrych strzał Glamour'a. Kobieta myślała, że to załatwi sprawę jednak się przeliczyła.
- Succesedem! - krzyknęła postać i nagle wokół niej wyrosły ziemne słupy, które skutecznie ochroniły ją przed grotami strzał.
Widząc to Ivy postanowiła załatwić tę sprawę w inny sposób. Zeskakując na ziemię wystrzeliła jeszcze kilka strzał i gdy tylko wylądowała na ziemi ruszyła na rywala. 
- Scutum! - zawołał ponownie Mroczny Rycerz a przed jego twarzą wyrosła ziemna tarcza, która przyjęła na siebie pociski Glamour'a, lecz po chwili została rozbita pod wpływem silnego kopniaka wymierzonego przez Iventary. Zaczęła się walka wręcz. Szybka i zwinna Tropicielka trafiała bardzo często w powolnego i zdezorientowanego przeciwnika. W pewnym momencie Ivy odrzuciła Shade'a kilka metrów w tył a ten uderzył całym swoim ciałem w stojący nieopodal budynek. Do uszu dziewczyny dobiegł dziwny odgłos. Nie był to już dźwięk wydawany przez mężczyznę, lecz przez starszą, wyczerpaną kobietę. Tropicielka zbliżyła się do leżącego na ziemi ciała i chciała je podnieść, lecz przeciwnik stawił opór, zaczął się miotać i zniknął. Glamour nie wiedziała co tak na prawdę się przed chwilą stało, lecz czuła, że trzyma coś w dłoni. Spojrzała na swoją rękę, zwolniła uścisk i otworzyła dłoń. Był w niej kryształ emanujący bladym blaskiem. 
- Poranna Gwiazda, Shirley? - zapytała samą siebie, lecz wtedy poczuła przeszywający ból w kręgosłupie i upadła sztywno na ziemię. Tajemnicza postać okrążyła leżącą dziewczynę i wydarła z jej dłoni kryształ. Sparaliżowana Ivy ledwie uniosła wzrok do góry i zobaczyła stojąca nad sobą mroczną i przerażającą postać, która po chwili zniknęła pozostawiając po sobie głuche echo "Angelus musi umrzeć". Gdy tylko Shade zniknął zaklęcie paraliżujące przestało działać a Iventary odzyskała władzę nad swoim ciałem. 
- Wszystko w porządku? - zapytał Sean, który pojawił się obok przyjaciółki i pomógł się jej podnieść z ziemi - Zabiłaś go?- zapytał z nadzieją w głosie rozglądając się nerwowo w poszukiwaniu ciała. 
- Nie zabiłam go. - odpowiedziała beznamiętnym i obojętnym głosem Tropicielka - A w zasadzie jej. To chyba była Shirley. - dodała po chwili i razem z Hybridem udali się do pierwszego lepszego budynku. Gdy byli już bezpieczni kobieta nałożyła na ich ciała runy lecznicze i regenerujące.
- To wszystko nie ma sensu. - powiedział wreszcie Sean, który nie mógł uwierzyć w to, że Shirley dała się złapać Mrocznym Rycerzom
- To nie do końca tak wygląda. - odparła Ivy widząc utrapioną minę kolegi - Może miała na sobie togę Shade'a, ale gdy była nieprzytomna, a raczej, gdy tak mi się wydawało, podeszłam pod nią i przypadkiem zerwałam z jej szyi wisiorek, to była Stella Mane, Shirley nie jest Shade'em tylko celowo go udaje i właśnie to mnie przeraża. - dodała a jej głos załamał się. 
Do Hybrida nie mogło to dotrzeć. Nie Shirley, nie ona. Przecież tyle razy ich ocaliła, tak długo nad nimi czuwała. Czy to wszystko było po to, żeby teraz osobiście nas wykończyć? Mężczyzna nie wiedział co miał myśleć w tym momencie. 
- Musimy odnaleźć pozostałych. - powiedział wstając i wyciągając rękę do Tropicielki. Gdy tylko ta podała mu swoją dłoń zniknęli w towarzystwie migocącego pyłu. 
***
Szła teraz ciemnym korytarzem. Przed jej oczami była tylko mroczna ciemność. Jej dłonie ślizgały się po wilgotnej ścianie, która miejscami pokryta była jakąś lepką mazią. W korytarzu robiło się coraz cieplej. Wraz z kolejnymi krokami na twarzy dziewczyny rysowało się coraz więcej wyraźnych kształtów. Nagle jej sylwetkę otoczył delikatny, letni wiatr. Zobaczyła promienie słoneczne i skrawek niebieskiego nieba. Przyśpieszyła kroku. Była bardzo szybka i zwinna co ją zdziwiło bo nie należała do takich osób. Z zewnątrz do jej uszu docierał radosny świergot ptaków. Dziewczyna przyspieszyła kroku jeszcze bardziej i wypadła na polanę zalaną słońcem i kolorowymi kwiatami. W mgnieniu oka z jej gardła wyrwał się przerażający, mrożący krew w żyłach krzyk. Jej blada skóra stanęła w płomieniach. Z jej białego ciała zaczął unosić się dym i swąd spalenizny. Jej czerwone teraz oczy zaszły krwią. Dziewczyna po raz ostatni wyszczerzyła swoje wampirze kły i padła martwa na miękką, zieloną trawę, gdzie do reszty spłonęła. * Nagle otworzyła oczy. Była teraz w ciemnym i ponurym lesie. Jej ciało obdarte z odzieży i bielizny było zbryzgane ziemią, błotem i krwią. Nie widziała co się z nią dzieje. Wszystkie kości płonęły jej żywym ogniem. W ustach czuła smak krwi, lecz nie przeszkadzało jej to. Była teraz szczęśliwa choć jednocześnie przerażona. Wokół niej walały się szczątki ludzkiego ciała. Przerażona wstała i zaczęła uciekać jak najdalej się tylko dało. Ponure obrazy nie zniknęły. Im dalej biegła tym więcej ludzkich szczątków napotykała na swojej drodze. W pewnej chwili usłyszała wycie wilka. Stanęła jak wryta i nasłuchiwała. Po kilku chwilach wycie powtórzyło się. Dziewczyna ruszyła. Biegła szybko i nie zastanawiała się nad drogą, jakby znała ten teren doskonale. Pewnie stawiała kolejne kroki omijając drzewa, krzewy i inne przeszkody napotkane na swojej drodze. Księżyc lśnił srebrzystym blaskiem na letnim niebie usianym gwiazdami. Wycie było coraz głośniejsze i coraz bardziej wyraźne. Była na dobrej drodze. W pewnej chwili wyskoczyła zza krzaków a jej oczom ukazał się tuzin nagich i brudnych ludzi. "Zdążyłaś" usłyszała i poczuła, że jakiś mężczyzna łapie ją za rękę. "Czas zacząć zabawę" zabrzmiał jak dzwon głęboki i ciepły głos innego mężczyzny. Księżyc wisiał idealnie nad nimi. W momencie polankę, na której stali, wypełnił gruchot łamanych kości i krzyki cierpiących ludzi. Po kilkudziesięciu minutach wszystko ucichło a w powietrzu można było usłyszeć sapanie kilkunastu potężnych zwierząt. Do uszu dziewczyny po raz ostatni doszedł dźwięk wydawany przez wyjącego wilka i trzynaście wilkołaków, z dziewczyną na czele, ruszyło na rzeź. Tym razem polowanie nie poszło po jej myśli. Dzieci Księżyca wpadły na pole namiotowe i wyrżnęły całą siedmioosobową rodzinę. Miejsce masakry opuściło dwanaście bestii bo dziewczyna, która tak bardzo łaknęła krwi, leżała martwa a w pysku miała wilcze ziele, jedyną i skuteczną naturalną broń przeciwko wilkołakom. Kres jej bestialskiego życia dobiegł końca. * Dziewczyna ukryła się za ogromnym kontenerem. W powietrzu latały cannony. Była teraz w środku walki. Całej tej sytuacji towarzyszyły krzyki rannym lub umierających Czarodziejów lub Czarownic. Dziewczyna dostała znak od kobiety. Ruszyła przed siebie. Nagle poczuła paraliżujący ból w klatce piersiowej, lecz próbowała biec dalej. Odwróciła się i resztką sił wysłała przed siebie jakieś zaklęcie. Nagle ból w klatce piersiowej ustąpił a ona zobaczyła, że klęczy przed nią martwy mężczyzna, którego przebiła ziemnym zaklęciem. Dziewczyna zerwała się na równe nogi i dotarła na miejsce, z którego mieli ją przenieść do azylu. Stanęła pomiędzy dwoma ogromnymi budynkami i czekała na portal. Zamiast niego pojawiły się dwie postacie. Dziewczyna nie wiedziała o co im chodzi. Nie zdążyła nawet ruszyć ręką i już po chwili grzmotnęła o ziemię a z jej martwych oczy popłynęły łzy. * Dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Bawiła się świetnie ze swoimi przyjaciółmi w jednej z pobliskich kawiarni. Nie myślała wtedy, że  może spotkać ją coś strasznego. Paczka znajomych postanowiła pójść na kręgle. Dziewczyna powiedziała, że dołączy do reszty za kilka minut, ponieważ musi skorzystać z toalety. Po chwili stała przed lustrem i myła dłonie. Przestraszyła się bo nie zobaczyła swojego odbicia w lustrze, lecz szybko zamknęła oczy i gdy otworzyła je ponownie jej odbicie było na sowim miejscu. Dziewczyna złapała swoja torebkę, zarzuciła skórzaną kurtkę na ramiona i wyszła z kawiarni. Zrobiła kilka kroków i w mgnieniu oka jej ciało roztrzaskało się o ścianę biblioteki, w którą wepchnęła ją nadjeżdżająca ciężarówka. * Angelus podniósł się na równe nogi i zobaczył przed sobą lśniącą postać w długiej, białej todze. Dziewczyna nie wiedziała co się z nią wtedy działo, leczy była pewna, że było to związane z tą dziwną personą stojącą przed jej twarzą. 
- Nie bój się, April. - Anioł przemówił ciepłym i dźwięcznym głosem - Mam dla Ciebie dwie informacje. - dodał po chwili i zbliżył się do niej - Te cztery wizje, których byłaś świadkiem, albo raczej bohaterką, to Twoje wcześniejsze wcielenia. 
- O czym Ty mówisz? - zapytała zdezorientowana dziewczyna - Czekaj, ja Cię znam, jesteś Shitoke, ale przecież Sonia Cię, Cię... - Angelus nie mogła dokończyć zdania bo nie wierzyła w to co aktualnie widziała.
- Zabiła. - skończył za nią Anioł - Tak, Twoja przyjaciółka mnie zabiła, Ty też jesteś martwa, dlatego możesz ze mną porozmawiać, to ta pierwsza informacja. - oznajmił spokojnym tonem Anioł.
- Co? To nie możliwe! - April przerażona tym co właśnie usłyszała nie wiedziała co miała wtedy ze sobą zrobić. 
- Spokojnie. - uspokoił dziewczynę Anioł - Jesteś rozwiązaniem wszystkich problemów, jesteś połączeniem czterech ras, jesteś lekiem na zło tego świata, dzięki temu będziesz żyć, teraz wrócisz na Ziemię i będziesz zobowiązana zakończyć tę wojnę, lecz pamiętaj, że od tej chwili jesteś najbardziej poszukiwaną osobą na Ziemi i że wszystkie mroczne bestie pragną Twojej śmierci. - powiedział Shitoke a przed oczyma April pojawiła się oślepiająca jasność. 
Po kilku chwilach dziewczyna otworzyła oczy i zobaczyła, że zmierza do niej czworonożna bestia, która po chwili zmienia się w człowieka. Gdy obraz przed jej oczami się wyostrzył dziewczyna z niedowierzaniem zapytała:
- Max, to na prawdę Ty? - po czym zorientowała się, że za jej znajomym ze szkoły stoją jeszcze dwa wilkołaki gotowe do ataku. Bestie w mgnieniu oka rzuciły się na April a na ich czele stanął kolega ze szkolnych lat. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! 

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle fenomenalnie piszesz! Nie mogę doczekać się więcej! Akcja na wysokim poziomie, trzymająca w napięciu i mająca w sobie nutkę tajemniczości to coś do czego mnie przyzwyczaiłeś i za co dziękuję! Czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste. @,@/ Szymon

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuźwa każdy kolejny wpis jest jeszcze lepszy od poprzedniego! MASZ TALENCIOR :* /K

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne ;*
    wrzucam wszystko na tablicę do siebie na fejsbuka :)
    Czekam na nowy wpis :) /koleżanka ze szkoły :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz szybko nowy bo nie mogę się doczekać co będzie dalej :) świetnie Ci to idzie.. :*/G

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle świetne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostanę przy tej lekturze na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń