czwartek, 26 grudnia 2013

Memento mori.

Święta, święta, koniec z tym! Wracamy do normalności i czytamy :D!
ENJOY Miśki :) ! 
___________________________________________

Zaklęcie Białej Damy emanowało potężną energią. Ogniste węże pomknęły w stronę napastników. Pierwszy, w kształcie kobry królewskiej, ruszył na grupkę Shade'ów. Ogień pląsał delikatnie ponad powierzchnią ziemi, zatoczył koło wokół całej trójki, wzbił się w powietrze i z niesamowitą szybkością opadł na Mrocznych Rycerzy wywołując ogromną eksplozję ognia. W tym samym czasie drugi wąż, niesamowity boa dusiciel, zaatakował Hansa. Ognista forma znikała pod ziemią, żeby za kilka chwil znowu wynurzyć się na powierzchnię. Wąż pojawiał się to tu, to tam, czym zdezorientował swój cel, po czym ognista paszcza pokazała się tuż pod nogami Hansa 'połykając' go w całości. Trzeci wąż, giętka jak guma anakonda, rzuciła się na Demona i Sonię. Zbliżając się do przeciwników ognisty czar nagle zniknął w kłębach dymu. Przerażona tym widokiem Sonia zbliżyła się nieco do Demona, który rozglądał się dookoła szukając anakondy. Gdy po chwili odwrócił się do tyłu zobaczył tylko, jak ognista masa rozbija się o jego twarz. Wszystkie węże osiągnęły swój cel. Powaliły przeciwników na kolana. Hans leżał twarzą do ziemi i łapczywie nabierał powietrza do płuc, Sonia wraz z Demonem szamotali się próbując ugasić palące się ubrania a grupka Shade'ów pozbywała się z gardeł nieprzyjemnego smaku goryczy i sadzy.
- Na co czekacie? - spytała zdziwiona Shirley, która nie miała pojęcia dlaczego jej towarzysze nie atakują tylko przypatrują się całej tej sytuacji.
- Na pełnej kurwie. - rzuciła nagle beznamiętnym tonem Sara, która stanęła w drzwiach wraz z Ivy i Kingą, po czym krzyknęła - Epulso! - a wiązka energii poleciała w kierunku podnoszącego się na równe nogi Shade'a, który nie zauważył pocisku i został ponownie powalony na ziemię.
Adrenalina dała o sobie znać już chwilę po tym, jak dziewczyna rzuciła zaklęcie. Naładowani energią, lecz zdenerwowani i przerażeni zarazem, przyjaciele ruszyli do walki. Saga zaczęła przedstawienie. Nie czekała na swoich kompanów. W mgnieniu oka znalazła się przy trójce Mrocznych Rycerzy i energetycznym kopniakiem rozbiła nos kobiecie, która chciała potraktować ją zaklęciem. Zaklinaczka ponownie krzyknęła:
- Epulso! - a jej zaklęcie odrzuciło przeciwniczkę kilka metrów w tył.
Zaraz po tym na werandzie zrobiło się pusto. Shirley i Sean obrali sobie za cel Hansa, który podniósł się na proste nogi, splunął i ocierając usta rzucił niedbale w kierunku Białej Damy:
- Zaraz tego pożałujesz. - po czym w stronę Druidki i Hybrida pomknęło kilka morderczych zaklęć.
- Ablatione! - krzyknął Sean a wokół niego buchnął dym, w którym zniknął.
Hans nie zwrócił nawet na to uwagi. Zajęty był patrzeniem jak babcia April idzie spokojnie w jego stronę, nie zważając na zaklęcia. Gdy mordercze kule były tuż przy kobiecie, ta machnęła ręką a na wyczarowanej przez nią niebieskawej mgiełce zaklęcia zatrzymały się jak lotki na tarczy, żeby po chwili opaść delikatnie na ziemię.
- Co do... - zaskoczony mężczyzna nie zdążył dokończyć zdania bo już leżał wyciągnięty na plecach.
Materializując się tuż przez Hansem, Sean wymierzył mu potężne zaklęcie, które posłało przeciwnika na deski. Czarodziej Ognia wzbił się w powietrze i wylądował tuż przy Białej Damie, która  szybkim ruchem ręki zmieniła kolor otaczającej ją mgiełki na czerwony co zwiększyło moc ataków jej przyjaciół.
W tym samym czasie Kinga podnosiła się z kolan. Powalona zaklęciem obezwładniającym przez Sonię zrozumiała, że jej koleżanka odeszła i nigdy nie wróci.
- Pulpam! - zawołał April i oddzieliła ogromnymi soplami Sonię od Demona, którym za chwilę się zajęła.
Mężczyzna w czerwonym płaszczu oblizał usta i zaczął ostrzał. Wyciągnął swoją broń i skierowawszy lufę w stronę Angelusa pociągnął za spust.
- To będzie bułka z masłem. - rzucił i oprawił wszystko wariackim śmiechem.
April z gracją i bez większych problemów ominęła wszystkie pociski i szepcząc coś pod nosem grzmotnęła Demona ziemnymi pociskami.
- Ty chyba żartujesz, to ma mnie niby powstrzymać? - zapytał rozczarowany świr, lecz po chwili padł na ziemię nie mogąc złapać tchu - Coś Ty mi... - urwał a jego ciało zaczęło powoli przemieniać się w skamielinę.
- Ergos! - zawołała Przeklęta, która odparła ataki Kingi i Ivy. Sonia bez cienia wątpliwości rzuciła się na April. Kilka sekund później siedziała na przypartej plecami do ziemi April, która nie mogła uwierzyć w własnym - Oblivione! - krzyknęła Air Sailor a jej zaklęcie oszołomiło Czarodziejkę Ziemi - Vellus - dodała po chwili nad ciałem Demona. Zaklęcie Sonii zadziałało jak lekarstwo i już po chwili Ergos był w pełni zdolny do jakichkolwiek ruchów.
Szczęście Czarodziejki Powietrza nie trwało długo, bo gdy tylko wstała poczuła przeszywający ból w plecach. Tym razem była to Kinga, która ugodziła dawną koleżankę cannonem.
- Co Ty robisz, zgłupiałaś? - zawołała April, która nie spodziewała się takiego widoku.
- Dla niej nie ma już ratunku. - oznajmiła oschle Czarodziejka Wody, popatrzyła na Ivy i razem zaatakowały osłabioną Sonię. Tropicielka szybkim susem wskoczyła na dach stojącego nieopodal domu, zdjęła z pleców łuk i naciągnęła czarną, ostrą strzałę na cięciwę.
- Aqua Unda. - powiedziała Kinga i ruszyła na Demona. Nagle nad jej głową wyrosła wysoka fala wody, która rzuciła się na Ergosa i Sonię - Glaciation! - krzyknęła ponownie i zamieniła zgromadzoną wodę w lód.
To był idealny moment dla Ivy na oddanie strzału. Glamour zaatakowała. Jej strzała przeszyła kolano Sonii unieruchamiając ją przy ziemi. Dziewczyna wydała przeraźliwy krzyk a z jej oczu popłynęły łzy. Tropicielka z zimną krwią ponownie naciągnęła strzałę i przebiła drugie kolano Przeklętej. Reakcja Sonii powtórzyła się, ale tym razem była słabsza, bo dziewczyna osunęła się na brzuch i lekko łkała.
Widząc co dzieje się z Czarodziejką Powietrza, Demon wściekł się, lecz nie miał dużo czasu na reakcję. Tuż za jego plecami stała April trzymając w ręku shakram, który Shitoke podarował niegdyś Air Sailor'owi i wbiła go głęboko w plecy Ergosa. Serce mężczyzny chciało wyrwać się z piersi. Niemy krzyk wariata zagłuszały odgłosy walki i oślizgły szmer ostrza zatapiającego się głębiej i głębiej w jego ciało.
Podczas całego zgiełku panującego wtedy przed domem Shirley April usłyszała krzyk Julii:
- Jeden padł!
Czarodziejka Ziemi na moment popatrzyła na wampirzycę i zobaczyła, że trzyma ona przypartego do muru mężczyznę. Jego twarz była zmasakrowana, toga podarta na strzępy a z jego piersi wystawały dwie czarne strzały. Mając na oku wszystko co się wtedy działo, stojąca na dachu Iventary posyłała swojego strzały to tu, to tam, pomagając tym swoim przyjaciołom.
- Julia, uważaj! - krzyknął nagle Derek, ale wampirzyca zareagowała za późno. Jej pierś przeszył miecz, którego właścicielką była towarzyszka zamordowanego Shade'a. Julia, czując zimne ostrze wewnątrz swojego ciała, puściła martwe ciało Mrocznego Rycerza i czując lekki ból wymierzyła napastnikowi łokcia. Gabrielle, bo tak miała na imię kobieta Shade, zatoczyła się do tyłu i chciała się zrewanżować dziewczynie, lecz wtedy Derek złapał ją za togę, zrobił kilka obrotów i cisnął jej ciałem o ścianę. Gabrielle odbiła się od muru jak piłeczka pingpongowa i gruchnęła o ziemię. Podczas, gdy Derek usuwał ostrze z ciała Julii, Shirley kazała Seanowi pomóc w zabiciu Shade'ów, gdyż zwykły Czarodziej czy wampir nie może tego zrobić. Czarodziej Ognia skinął głową, krzyknął:
- Ignis Turbine! - wysyłając falę ognia w stronę Hansa, po czym dorzucił - Igniter! - i z podpalonymi katanami ruszył odebrać życie Mrocznym Rycerzom.
Korzystając z zaklęcia Hybrida, Biała Dama ruszyła zaraz za nim. Hans z łatwością zniwelował działanie ognistego czaru, lecz nie był przygotowany na to, że Druidka uraczy go swoim, o wiele potężniejszym i boleśniejszym zaklęciem okaleczającym, które spowodowało, że mężczyzna padł po raz kolejny na zimną ziemię a na jego ciele pojawiły się głębokie rany, przez które krew sączyła się jak sok z wyciskanej cytryny.
- Elektris! - nagle rozległ się krzyk Sary, która poraziła prądem Shade'ów. Mroczni Rycerze zrobili kilka obrotów w powietrzu i zostali pochwyceni. Mężczyznę złapał Derek, krępując od razu jego ręce za plecami i odchylając głowę do tyłu, aby Sean zwinnym ruchem pozbawił go głowy. Gdy to się stało, bezwładne ciało Shade'a grzmotnęło o ziemię. Wampir spojrzał do trzymaną przez siebie głowę, rzucił ją obok ciała mężczyzny i z pogardą w głosie powiedział:
- Zapomniałeś czegoś.
Julia złapała Gabrielle za szyję, uniosła ją wysoko na wyprostowanej ręce lekko przyduszając, i patrzyła, jak dwie czarne strzały torpedują czaszkę kobiety. Ostatni Mroczny Rycerz padł martwy.
Zaraz po tym w powietrzu rozległ się krzyk Kingi. Czarodziejka Wody wytworzyła kilkanaście lodowych sopli, które przeszyły ciało Ergosa.
- Kończ to! - zawołała Julia i w mgnieniu oka pojawiła się obok April, mocnym kopniakiem zagłębiła shakrama w ciele Demona i pchnęła Czarodziejkę Ziemi do przodu.
Natura Tellus stanęła naprzeciwko świra w czerwonym płaszczu, spojrzała na jego przerażoną twarz i po raz ostatni zwróciła się do niego wymawiając słowa zaklęcia. W okół jej dłoni coś rozbłysło. Vamperius rzucał potężną czerwoną łunę na twarz Demona. April w skupieniu odmawiała mantrę, a gdy otworzyła oczy z szybkością błyskawicy ugodziła Ergosa pięścią w pierś. Nagle czas stanął w miejscu. Przed oczami wszystkich obecnych stanęła biała nicość. Zero wrzasków, zero jakichkolwiek odgłosów walki. Cisza. Ten stan utrzymywał się zaledwie kilka sekund a wydawało się, że wieczność właśnie pochłonęła wszystkich uczestników walki. Trzask! Nagle wszystko wróciło do normy. Po Demonie nie było ani śladu. Na miejscu, w którym widziano go po raz ostatni został shakram, którego April użyła do unieruchomienia Ergosa. Natura Tellus rozejrzała się dookoła, żeby upewnić się, że świra nie ma nigdzie w pobliżu. Zamiast niego ujrzała Sonię, która wyprostowana szła w jej stronę. Gdy Air Sailor zbliżył się na tyle, żeby wyciągnąć rękę, powiedział cichym, serdecznym głosem:
- Dziękuję. - i rozpłynął się w powietrzu w postaci kawałków popiołu targanego przez wiatr.
Czarodziejka Ziemi ze łzami w oczach stała i ślepo patrzyła w przestrzeń. Niespodziewanie coś się na nią rzuciło. Wampir. Wygłodniały, z białą jak kreda twarzą i czerwonymi jak rubiny oczami. Dziewczyna błyskawicznie przerzuciła go przez ramię i krzyknęła do Kingi:
- Kołek!
Czarodziejka Wody odpięła ze swojego pasa drewniany, grawerowany kołek i rzuciła go przyjaciółce, która przebiła serce krwiopijcy. Nikt nie zauważył, że na Niszczycielu pojawił się symbol nieskończoności, który tlił się delikatnie na rękojeści.
Natura Tellus oparła głowę na dłoni i próbowała pozbierać myśli, gdy Sean zapytał:
- A gdzie Shirley?
April natychmiast wstała i zaczęła krzyczeć imię babci, bezskutecznie. Zaczęto poszukiwania Białej Damy. Wszyscy zaglądali do najróżniejszych zakamarków z nadzieją, że zobaczą tam Shirley, daremnie. Kinga przemierzała pole bitwy kierując się do domu, gdy nagle coś błysło przed jej oczami. Podeszła bliżej owego błysku, kucnęła i złapała coś do ręki. Był to zdobiony pierścień i pyskiem wilkołaka jako ozdobą.
- Signaculum. - szepnęła i nałożyła sygnet na palec. Po chwili Czarodziejka Wody poczuła niesamowity przypływ mocy, który rozszedł się po jej ciele i jakby nagle zaniknął.
- Kinga, masz coś? - zapytała zdenerwowana Julia, lecz Czarodziejka Wody wzruszyła ramionami i nic nie powiedziała o znalezisku.
Shirley zniknęła po raz kolejny. Co się znowu stało. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Zdezorientowana April stała nieruchomo ściskając drewniany kołek w ręce. Widząc to Julia podeszła i chciała ją pocieszyć. Wyciągnęła rękę i delikatnie położyła ją na ramieniu Natura Tellusy. Wampirzyca szepnęła, że wszystko będzie dobrze, lecz zrobiła o jeden krok za daleko. W April coś pękło. Zrobiła zamach i przebiła klatkę piersiową Julii jednocześnie krzycząc, że nic nie będzie dobrze. Wampirzyca wydała z siebie zduszony jęk i padła sztywna na ziemię a jej skóra wysuszyła się. Czarodziejka Ziemi nie wierzyła w to co widziała. Zabiła Julię, swoją najlepszą przyjaciółkę. Dziewczyna nie miała czasu na żadną reakcję, gdyż w powietrzu rozległ się grzmot a Angelus został porwany przez błyskawicę. Kolejne zniknięcie, lecz tym nikt się nie przejął bo wszyscy skupili się na zakołkowanej Julii.
_____________________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Początek końca.

Jeżeli przeczytacie już końcówkę rozdziału nie bądźcie bardzo źli :D 


Ten rozdział leci ze specjalną dedykacją dla Patki, która przeze mnie smuta :C

Przepraszam Misiu, ta notka jest dla Ciebie na poprawę humoru - Twój najgłupszy zjebek <3! 

A teraz Wam wszystkim życzę przyjemnej lektury ;)
Enjoy ;3!
_____________________________________


Osłupiali przyjaciele stali w miejscu. Dopiero po chwili zdali sobie sprawę co tak na prawdę się stało. Wszystkie wydarzenia działy się tak szybko, że nie mieli czasu na dokładniejsze przemyślenie przyczyn i skutków popełnionych czynów. Z tego dziwnego amoku wyrwała ich Shirley, która jęknęła cicho podnosząc się z zimnej ziemi.
- Babciu! - rzuciła nagle April, która od razu ruszyła kobiecie z pomocą.
Kiedy Biała Dama stała już na równych nogach wnuczka zaczęła prowadzić ją powoli do domu. Już po kilkunastu chwilach wszyscy znaleźli się w środku pomieszczenia a Saga rzuciła czary ochronne.
- Twoja magia na nic się tutaj przyda kochanie. - odezwała się łagodnym tonem Druida.
- Co masz na myśli? - zapytał Sean, który zorientował się, że nie rozmawia z koleżanką i chciał przeprosić Shirley za swoje zachowanie, lecz ta uciszyła go gestem ręki i powiedziała, że nic się nie stało i że od tej chwili każdy ma zwracać się do niej po imieniu.
- Słyszeliście co powiedział ten Anioł przed swoim odejściem, ta ziemia to gniazdo zła, tutaj Biała Magia nie działa tak jak powinna, praktycznie jest bezużyteczna. - wytłumaczyła kobieta i zaczęła krzątać się po domu.
- Babciu, to Ty wiesz co się tutaj działo? - spytała zaskoczona Natura Tellus.
- Oczywiście, że tak. - odparła Shirley zaglądając do starej szafy stojącej nieopodal nierozpalonego kominka - Przydałoby się trochę światła. - dodała pod nosem.
Zamyślony Sean nie usłyszał tej uwagi. Dopiero, gdy Iventary szturchnęła go łokciem i kazała mu rzucić zaklęcie ten szepnął:
- Lumen. - po czym w pokoju pojawiły się świecące kule, które rzucały magiczną, bladą poświatę na otaczającą je przestrzeń.
- Tak lepiej. - skomentowała to Druidka - Dziękuję. - rzuciła pośpiesznie.
- Shirley powiedz... - zaczęła Sara - dlaczego nie pozwoliłaś, żeby Sean się z Tobą połączył? - zapytała.
- Wprowadziłam się w stan hibernacji, dzięki czemu zatrzymałam postęp klątwy. Cały czas szukałam sposobu na przełamanie tego mrocznego uroku, potrzebowałam do tego wszystkich swoich sił a takie niezapowiedziane wizyty - kobieta spojrzała spode łba w stronę Hybrida - poważnie zakłócały moją koncentrację. - dokończyła wyciągając zniszczone pudło z kuferka stojącego obok szafy.
Stary karton pokryty był ogromną ilością kurzu. Druidka odwróciła się w stronę swoich towarzyszy i zdmuchnęła pył z wieka pudła. Chmura kurzu wypełniła powietrze a nieprzyjemny pył dostał się do nosów i gardeł przyjaciół wywołując kichanie i kaszel. Gdy towarzystwo pozbyło się substancji ze swoich dróg oddechowych Shirley położyła pudło na podłodze, zdjęła wieko i wyciągnęła małą pozytywkę, na klapie której widniał znak - pięcioramienna gwiazda otoczona okręgiem.
- Co to? - zapytała zaciekawiona Julia, której pozytywka bardzo się spodobała.
Kobieta nie zwróciła uwagi na pytanie wampirzycy tylko wyciągnęła rękę i rzekła:
Monstra Te Occultis Tuis. - po czym wszystko stanęło w miejscu.
Unoszący się delikatnie kurz zatrzymał się, podłoga przestała zgrzytać pod ciężarem stojących na niej przyjaciół. Po upływie kilku sekund formuła zaklęcia powtórzyła się, lecz tym razem wypowiadający ją głos był twardy, oschły i poważny. Zaraz po nim powietrze wypełnił subtelny, łagodny i zmysłowy głos kobiety, która powiedziała "Pokaż swój sekret".
- Co się dzieje? - zapytała zdezorientowana Julia.
- Ale czad. - rzucił bez zastanowienia Derek.
Cała paczka zachwycała się zaistniałą sytuacją, gdy nagle usłyszeli brzdęk i wieko szkatuły otwarło się.
Shirley popatrzyła na każdego z osoba posyłając im lekki uśmiech, po czym schyliła się i wyciągnęła coś z wnętrza pudełeczka.
- April... - zwróciła się do wnuczki - teraz Ty jesteś jego prawowitą właścicielką. - dodała i wyciągnęła dłonie przed siebie.
- Phylacterium. - rzuciła od razu Czarodziejka Ziemi, która nie spodziewała się zobaczyć medalionu w dłoniach babci - skąd on się tam wziął? - zapytała od razu zdezorientowana dziewczyna.
- Zaraz przed tym, jak rzuciłam Czar Hibernujący, przypomniałam sobie o tej pozytywce. - odrzekła kobieta.
- Ale co ona ma wspólnego z medalionem? - drążyła temat Natura Tellus.
- To nie jest zwykła pozytywka. - odparowała Shirley - Kiedy dostałam Phylacterium od swojej matki pod opiekę, otrzymałam od niej także tę pozytywkę, która jest swego rodzaju bezpiecznym sejfem na klejnot. Jedynym sposobem na jego otwarcie jest zaklęcie, które przed chwilą poznaliście. Niestety jest ono coraz słabsze i coraz łatwiej jest je złamać. - powiedziała spokojnie Druidka.
- Ale jak on się tam znalazł? - zapytała ponownie April, która nie wiedziała skąd medalion znalazł się w pozytywce ukrytej w tym starym, zakurzonym pudle.
- Z tego rodzaju magicznymi sejfami w zestawie otrzymujesz kilka zaklęć, które działają, gdy w pobliżu Ciebie znajdują się przedmioty, które chcesz schować w ich schowku. - wytłumaczyła spokojnie Biała Dama.
- Teraz wszystko jasne. - rzucił niespodziewanie Derek, który niesamowicie zbladł, jego oczy zrobiły się czerwone a kły same zaczęły wychodzić na wierzch.
- Co Ci jest? - zapytała zaniepokojona jego stanem Julia.
- Co jest Wam obojgu? - rzuciła przerażona Sara, która zrobiła kilka kroków w tył.
- Są głodni. - skwitowała tę sytuacje Ivy, która nie raz widziała wygłodniałego krwiopijcę.
- Kończymy seans. - powiedziała Druidka po czym rzuciła krótko - Finis. - a jej czar przestał działać. Podłoga znowu zaskrzypiała uginając się nieco pod ciężarem ciał przyjaciół a kurz ponownie zaczął tańczyć w powietrzu.
- Nic nam nie będzie. - powiedział szybko wampir, który widział przerażone twarze jego towarzyszy - Musimy znaleźć jakiegoś lykantropa i wszystko wróci do normy. - dodał i złapał Julię za rękę.
Dziewczyna oblała się delikatnym rumieńcem, wymieniła znaczące spojrzenie z Derekiem i posłała mu nieśmiały uśmiech.
- Zaczekajcie. - krzyknęła za nimi Shirley, która powstrzymała parę wampirów przed opuszczeniem domu - Musicie być szczególnie ostrożni. Teraz, gdy ta ziemia jest przeklęta będzie roić się w okolicy od najbardziej plugawych kreatur. - przestrzegła ich i zwróciła się do wnuczki - Medalion jest teraz twój więc możesz zmienić jego postać.
- Zmienić postać? - dziewczyna powtórzyła słowa babci.
- Tak, w zależności od Czarownicy albo Czarodzieja takie artefakty przybierają różne formy. - wytłumaczyła krótko Druidka - Wystarczy, że wymówisz to zaklęcie - sięgnęła po swoją Księgę Czarów leżącą na kominku i wskazała odpowiednie zaklęcie.
April wzięła Księgę od babci i w pełnym skupieniu czytała opis uroku. Powtarzając tę czynność kilkukrotnie wreszcie była gotowa. Schowała medalion w dłoni, zamknęła oczy i powiedziała spokojnie:
Metamorphosis.
Czarodziejka Ziemi wahała się kilka chwil, lecz pod namowami przyjaciół wreszcie otworzyła dłoń. Phylacterium, jak dotąd nazywany był klejnot, od teraz nosił nazwę Vamperius a jego kształt przybrał formę sygnetu, małego, czarnego nietoperza z otwartym pyskiem, w którym trzymał czerwony rubin.
- Nietoperz? - zapytała zdziwiona Julia - Czy to ma jakiś związek z wampirami?
- Artefakty mają to do siebie, że z pokolenia na pokolenie zmieniają swoje właściwości; są one najbardziej nieprzewidywalnymi klejnotami, jakie dotąd zostały poznane. - rzuciła cichym głosem Shirley, która ujęła sygnet w dłoń i wsunęła go na wskazujący palec prawej ręki wnuczki - Dzięki niemu dokonasz czegoś wielkiego. - szepnęła jej do ucha i zwróciła się do wampirów - Uważajcie na siebie.
Derek zerknął kątem oka na Julie i razem ruszyli ku drzwiom. W mgnieniu oka znaleźli się przy zniszczonej werandzie i nagle oboje stanęli jak wryci. W między czasie Sara poczuła dziwny ucisk w klatce piersiowej i upadła na kolana łapiąc się za pierś.
- Sara! - krzyknęła Ivy i podbiegła pod koleżankę, złapała ją pod pachę i pomogła jej wstać.
- Coś się dzieje, ktoś majstruje przy moim Zaklęciu Ochronnym. - odpowiedziała z trudem dziewczyna.
- Nie walcz z tym. - rzuciła Tropicielka, lecz Saga jej nie posłuchała.
Przy kolejnej próbie przełamania Zaklęcia Ochronnego Zaklinaczka poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej i z jękiem osunęła się na podłogę.
- Nie dam rady z tym walczyć. - wyszeptała przez łzy a zaraz po tym ogromna kula ognia roztrzaskała się o ścianę w pokoju. Zaraz po niej kolejny potężny cannon wleciał przez otwarte drzwi i rozbił się o schody prowadzące na piętro.
- Co do cholery! - zawołał Sean i gestem ręki ugasił ognień.
- Kłopoty. - odparowała beznamiętnie Shirley i wraz z Hybridem i Angelusem dołączyła do pary wampirów stojących na pozostałości po werandzie.
To co tam zobaczyli przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Cztery grupki utworzyły różę kierunków. Odpowiednio do kierunków świata stali: na północy kilkoro Shade'ów, którzy trzymali swoje ozdobne rózgi gotowe do boju, na zachodzie stał samotny, lecz uśmiechający się Hans, południowe miejsce zajęli przyjaciele z Shirley na czele a okupacją wschodu zajęła się Sonia wraz z Demonem.
- Witam, witam, witam. - zaczął Hans, lecz jeden z Shade'ów od razu mu przerwał - Oddajcie nam Vamperiusa. - zażądał - Wiemy, że się uaktywnił.
- Szukacze. - szepnęła Druidka, po czym usłyszała przeraźliwy śmiech dobiegający z gardła szalonego mężczyzny ubranego w czerwony płaszcz.
- Dawno się nie widzieliśmy. - rzucił niedbale i oblizał wargi.
W tym momencie każdy był dla siebie wrogiem a jedynym celem stał się sygnet April - Vamperius.
Kilka sekund absolutnej ciszy przerwała Shirley, która energicznym ruchem ciała nadała jeszcze większej siły swojemu zaklęciu.
- Lakarne! - krzyknęła ze wszystkich sił a uformowane z ognia węże ruszyły w stronę napastników.
Największa, najniebezpieczniejsza, najbardziej krwawa walka właśnie się zaczęła.
_____________________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

środa, 11 grudnia 2013

Zdrada - Upadek Anioła


Witajcie :)

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale już jestem i wracam do pisania!



Mam dla Was kilka linków, które możecie odwiedzić :)

Mój ask: http://ask.fm/FejsbukowyMiszcz - obserwuj

Mój tumblr: http://shitoke-on-blr.tumblr.com/ - obserwuj 
Mój facebook: https://www.facebook.com/konrad.luszczek - obserwuj/dodaj do znajomych

A teraz zapraszam do czytania :)!

_____________________________________
- Zawiedliśmy. - powiedziała ponuro Ivy i wraz z Sean'em odeszła w ciemny kąt pokoju.
- To nie Wasza wina. - rzucił od razu Derek i wraz z Julią dołączył do prowadzących cichą konwersację przyjaciół. 
- To my może... - zaczęła Kinga i nie wiedząc co powiedzieć złapała Sarę za rękę i udały się w kąt pokoju. 
Oprócz cichych pomruków dobiegających z ciemnego rogu pomieszczenia w domu panowała cisza. Stojąca nad ciałem swojej babci April ślepo patrzyła na bladą twarz kobiety. Kobieta była nieruchoma. W oczach Natura Tellus'y nie było łez. Stała w zadumie jakby ktoś zatrzymał na chwilę czas. 
- April, wszystko w porządku? - zapytała niepewnym głosem Benedi, która po chwili ugryzła się w język. 
- Tak. - odrzekła natychmiast beznamiętnym tonem dziewczyna - W jak najlepszym. - dodała, lecz w głębi serca czuła mieszankę żalu i nienawiści. 
- Co z Twoją babcią? - zapytała ponownie Błogosławiona, lecz tym razem zbliżyła się do przyjaciółki i delikatnie złapała ją za dłoń. 
- Obie znamy prawdę. - odparowała April - Popatrz. - powiedziała i odchyliła kawałek togi Białej Damy ukazując jej klatkę piersiową - To już prawie koniec. - rzekła patrząc na czarne żyły kierujące się ku sercu Druidki
- April, tak strasznie mi przykro. - rzuciła Sonia, lecz koleżanka uciszyła ją gestem ręki.
- Nie trzeba. - odparowała Czarodziejka Ziemi i zakryła ciało swojej babci. 
W tej chwili Sonia poczuła się beznadziejnie. Dręczyła ją jedna myśl, że to jej wina, że miała Demona w garści a jednak zawiodła. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył i znalazła się przy oknie. Zamurowany otwór przypominał teraz położenie przyjaciół, jakby sytuację bez wyjścia. Sonia przyłożyła głowę do muru i zamknęła oczy. Znajdowała się teraz w kompletnej ciemności. Nie wiedziała co ma zrobić. Wzięła głęboki oddech i postanowiła wyjść na zewnątrz. Stanęła na wyczarowanych przez April schodach i przyglądała się miejscu, w którym zniknął Demon. Dziewczyna czuła jak Mroczna Energia biła z tego kawałka ziemi. W jej pamięci migały obrazy walki. W uszach brzęczał wariacki śmiech. 
- Jak mam Cię odnaleźć? - zapytała samą siebie i wbiła wzrok w mroczne niebo - No jasne! - rzuciła po chwili Sonia - Że też wcześniej na to nie wpadłam. - dodała i wbiegła do domu. 
Szybkim krokiem przemierzyła pokój, złapała Seana za rękę i zapytała:
- Wciąż posiadasz wszystkie swoje zdolności? 
- Niektóre są trochę słabsze ale tak, wciąż potrafię to co kiedyś. - odpowiedział mężczyzna. 
- Świetnie. - skwitowała to Błogosławiona i pomaszerowała w kierunku April.
- Co jest grane? - zapytała w międzyczasie Ivy, którą zaniepokoiła zachowanie jej koleżanki, lecz Czarodziej Ognia wzruszył ramionami i ruszył w ślad za Sonią. 
- April, nie wszystko stracone. - rzuciła pewna siebie Benedi stając twarzą w twarz z Natura Tellus'ą
- Skończ już z tym. - odparowała dziewczyna - To żałosne. - dodała. 
- Ja tak wcale nie uważam. - upierała się Sonia i krzyknęła do Seana - Mówiłeś, że posiadasz wszystkie swoje zdolności, tak? 
- Tak, to prawda. - odrzekł z przekonaniem mężczyzna.
- Więc bez problemu połączysz się z Shirley tak jak kiedyś ze mną i poszukasz tego Demona, mam rację? - zapytała. 
- Teoretycznie tak. - odpowiedział Hybrid.
- Do dzieła, nie ma czasu do stracenia. - oświadczyła Sonia i wlepiła wzrok w przyjaciela. 
Czarodziej Ognia zbliżył się do nieprzytomnej kobiety i ujął jej dłoń. Przez jego ciało przeszedł dziwny dreszcz, jakby moc Druidki wypełniała każdy centymetr jego ciała. Sean był pod wrażeniem mocy jaką dysponuje kobieta. Nigdy wcześniej nie doznał czegoś podobnego. Pełen podziwu zaczął mówić:
- Quaerere Puella Cum... - w tym momencie napotkał na barierę. Shirley nie pozwoliła na połączenie. Mimo to, że nie było z nią kontaktu, kobieta umiała się obronić. Czary były bardzo silne. Mężczyzna czuł siłę przeciw zaklęć, lecz był przekonany, że jest w stanie je złamać - Memoris. - w chwili, gdy wypowiedział ostatnie słowo jego plecy przeszył ostry ból. Sean przecenił swoje możliwości. Jego zaklęcie było niczym w porównaniu z potęgą Shirley. Kobieta wysłała Czarodzieja w powietrze z taką siłą, że ten grzmotnął o ścianę i upadł na podłogę z cichym jękiem. 
- To niesamowite. - rzucił po chwili Ignis Magus - Ona ze mną walczyła. 
- I jak widać wygrała. - rzuciła natychmiast Sonia, która nie była zadowolona z uzyskanego efektu.
- Ty nie rozumiesz - odparł bez chwili zawahania Sean - ona nie chce naszej pomocy. 
Słowa Hybrida wywołały wielkie poruszenie w gronie przyjaciół. 
- O czym Ty mówisz? - zapytała natychmiast Błogosławiona
- Shirley nie chce ratunku... - zaczął mężczyzna - bo uważa, że jeżeli sama nie może sobie pomóc to nie może nazywać siebie Wybitnym Magiem. Jej wszystkie umiejętności powinny być same w sobie rozwiązaniem tej sytuacji. Jeżeli tak się nie stanie to chyba wiecie jak to wszystko się skończy. 
- To nonsens! - krzyknęła Sonia - To wszystko jest bez sensu! 
Dziewczyna zaczęła maszerować po pokoju klnąc pod nosem. Jej ciche przekleństwa wypełniły powietrze i uszy jej przyjaciół. Nikt nawet nie pomyślał o próbie uspokojenia Błogosławionej bo to mogło się źle skończyć. Każde nieprzemyślane, źle wypowiedziane słowo mogło kosztować bardzo wiele. Benedi nie mogła znieść swojej bezsilności, która doprowadzała ją do szaleństwa. Szukała różnych sposobów na ratunek dla Shirley, lecz nie była w stanie nic mądrego wymyślić.
- Jest jeszcze szansa.  - rzuciła nagle Sonia i nie zwracając uwagi na docinki ze strony April wyszła przed dom, przykucnęła na jedno kolano i wyszeptała - Przybądź Shitoke, potrzebuję Cię.
Po tych słowach rozległ się świst a powietrze przeszyła błyskawica, na końcu której zmaterializował się Anioł. Mężczyzna wyglądał tak samo jak za pierwszym razem, dostojna postawa szła w parze z dumną miną. Anioł rozpostarł białe jak śnieg skrzydła a w uszach Błogosławionej rozległ się trzepot podobny do trzepotu skrzydeł ogromnego orła. Dziewczyna widząc swojego Anioła chciała do niego przemówić, lecz ten w mgnieniu oka upadł na kolana i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Widząc to Sonia podbiegła do niego i przerażona próbowała mu pomóc.
- Co Ci jest? - krzyczała.
Shitoke nie był w stanie odpowiedzieć, energia życiowa uchodziła z niego jak powietrze z przebitego balonu.
- Co się dzieje!? - zawołała ponownie przerażona Benedi, lecz i tym razem nie uzyskała odpowiedzi od Anioła.
Z oczu dziewczyny zaczęły płynąć łzy, które spływały po jej policzkach by w końcu zniknąć na suchej i zimnej ziemi.
- To bardzo głupie z Twojej strony... - zaczął znajomy Sonii głos - przywoływać anielskie stworzenie na miejsce skalane mroczną magią, klątwą.
Błogosławiona szybko otarła mokry policzek i odwróciła się. Jej przypuszczenia sprawdziły się. Właścicielem przemawiającego do niej głosu był Demon, który opierał się o ścianę sąsiedniego budynku i wlepiał swoje rządne krwi oczy w leżącego na ziemi Anioła.
W międzyczasie krzyk koleżanki dobiegł do Ivy, która natychmiast postanowiła zobaczyć co się dzieje. Gdy znalazła się na werandzie, albo tym co po niej zostało, ujrzała leżącego Shitoke i patrzących na siebie Sonię i Demona. Iventary nie mogła nic zrobić bo już po chwili za jej plecami znaleźli się wszyscy jej towarzysze, z którymi przebywała.
Sean chciał coś powiedzieć, ale został uciszony przez Tropicielkę, która wskazała palcem na Anioła. Wszyscy od razu zrozumieli, że trzeba mu pomóc. Mając plan, paczka przyjaciół postanowiła go wykonać, lecz na ich drodze stanął dość poważny kłopot. Pod ich nogami lśniły, jak oczy kota w nocy, runy, które ich unieruchomiły.
- Co do cholery jest tutaj grane? - zapytała Sara, która była zła na siebie, że tak łatwo wpadli w zastawioną na nich pułapkę.
Słysząc za plecami jakieś szmery Sonia zrobiła zwrot o 180 stopni i zobaczyła swoich przyjaciół, którzy nie mogli się ruszyć, byli skupieni w jednym miejscu, stali się łatwym celem.
- Ich mamy z głowy. - rzucił psychopata i oblizał usta.
- Czego chcesz? - zapytała Benedi.
- Zabij tego Anioła. - powiedział stanowczo Demon.
- Co? - zapytała zdziwiona dziewczyna - To niemożliwe. - dodała po chwili.
Słysząc to Shitoke z trudem wykrztusił z siebie kilka słów:
- Soni-a, nie-nie-nie słuch-aj go.
Wariat w czerwonym płaszczu uważnie słuchał tego, co Anioł miał do powiedzenia. Widok cierpiącego mężczyzny napawała go nienaturalną wręcz satysfakcją. Demon sięgnął po swoją broń, bacznie się jej przyglądał po czym wycelował ją w stronę anielskiego stworzenia:
- Zamknij mordę. - rzucił z drwiącym uśmieszkiem i pociągnął za spust.
Na todze Anioła pojawiła się czerwona plama. Mężczyzna został ugodzony demoniczną bronią w klatkę piersiową, z której całą wypływającą krew pochłaniała jego śnieżnobiała toga. Shitoke wydał z siebie zduszony jęk i opadł na ziemię.
- Przestań! - krzyknęła zdenerwowana Sonia.
Demon kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Bawił się swoim pistoletem i obracał go na palcu. Po kilku obrotach ponownie skierował czubek broni w Anioła, lecz tym razem Sonia nie pozwoliła mu pociągnąć za spust. Pewnym ruchem ręki rzuciła shakramem, który wytrącił pistolet z ręki Demona.
- Całkiem nieźle. - skwitował to wariat.
W głowie Błogosławionej była tylko jedna myśl - odleć stąd Shioke.
Dziewczyna wiedziała, że musi bronić swojego Anioła, w końcu była mu coś winna.
Prośba Benedi została wysłuchana. W jednej chwili Anioł poderwał się z ziemi i zaczął unosić się w powietrze. Sparaliżowana dziewczyna nie zauważyła, że Demon zniknął, tylko patrzyła jak Shitoke wzbija się w przestworza. Jej szczęście nie trwało długo. Gdy Anioł był zaledwie kilka metrów nad ziemią coś ugodziło go w plecy. Niebiańskie stworzenie obniżyło lot a wtedy świr w czerwonym płaszczu złapał je za skrzydła i cisnął o twardą ziemię. Shitoke padł bez ruchu a Demon zniknął w kłębie dymu i ognia.
Sonia podbiegła pod nieprzytomnego mężczyznę i widząc jego zdewastowane ciało stanęła jak wryta. W tej chwili tuż przed jej nosem zmaterializował się Demon, który złapał Anioła za szyję i uniósł w powietrze. Gdy Benedi podniosła wzrok zobaczyła morderczy uścisk jednej ręki na szyi Shitoke a drugiej ręki na szyi Shirley.
- Wybieraj. - rzucił krótko wariat.
- Nie mogę. - mówiła łkając Sonia.
- Zegar tyka. - ponaglał ją mężczyzna coraz mocniej zaciskając ręce na szyjach swoich ofiar.
- Przestań, proszę. - lamentowała Błogosławiona, lecz Demon był niewzruszony.
- Zabij Anioła. - padły słowa szaleńca - Zabij Anioła a babcia Twojej najlepszej przyjaciółki całkowicie wyzdrowieje. - szeptał mężczyzna - Zabij Anioła.
Sonia w milczeniu słuchała tego co było do niej mówione. W jej głowie była wtedy istna pustka. Nie wiedziała co ma zrobić. Które życie jest dla niej ważniejsze. Kogo wybrać.
Nagle ciało Anioła padło sztywne i pozbawione życia. Z gardła Shitoke płynęła rubinowa krew, która nie chciała wsiąknąć w ziemię. Sonia zniknęła, jak wydawało się na początku Demonowi, lecz dziewczyna stała za jego plecami z ubryzganym od krwi shakramem.
Przyjaciele nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli.
- Co z Twoją obietnicą? - zapytała beznamiętnym głosem dziewczyna.
Mężczyzna delikatnie ułożył Shirley pod swoimi stopami i przykucnął przy niej. Po chwili zbliżył swoje usta do jej ust i robiąc głęboki wdech wyssał z niej ciemny i gęsty dym, razem z którym zabrał rzuconą przez siebie klątwę.
- Umowa to umowa. - odparł z uśmiechem na ustach wariat.
Po tych słowach w powietrzu rozległ się brzęk metalu. To była Sonia, która wyrzuciła shakramy.
- Święte przedmioty palą Twoją skórę. - powiedział Demon - To nic dziwnego, od teraz jesteś potępioną, niemagiczną śmiertelniczką, ale...
- Ale co? - spytała od razu dziewczyna.
- Ja mogę to zmienić, jeżeli tylko chcesz. - zaoferował mężczyzna.
Była Air Sailor przytaknęła na ofertę szaleńca i obserwowała, jak nad dłonią Demona kształtuje się malutki, czarny kryształ. Wariat zbliżył się do Sonii i zwinnym ruchem przycisnął klejnot do serca dziewczyny.
Nagle powietrze przeszył groźny grzmot, zerwał się silny wiatr a w kierunku domu Shirley leciało kilka błyszczących punktów.
- Na nas już pora. - rzucił krótko Demon i trzymając Sonię za rękę zniknęli w kłębach ognia.
Wraz ze zniknięciem wariata runy straciły swoją moc. Przyjaciele mogli się poruszyć i bez zastanowienia podbiegli pod martwe ciało Shitoke. W mgnieniu oka zmaterializowały się przy nich cztery inne Anioły, które w milczeniu narysowały jakieś dziwne znaki na ciele zamordowanego, po czym odmówiły coś w rodzaju mantry a ciało martwego Anioła stanęło w płomieniach i od razu się spaliło. Wysłannicy nieba wykonali swoje zadanie. Zgodnie z ich zwyczajem zadbali o spokój ducha zmarłego. Gdy trójka z przybyłych istot zerwała się do lotu, jeden Anioł odwrócił się do paczki przyjaciół i przemówił donośnym głosem:
- Miejsce, w którym przelała się krew najszlachetniejszej istoty, staje się gniazdem zła. - po czym zabrała go błyskawica, pozostawiając jedynie echo jego słów w głowach przyjaciół.
_____________________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

niedziela, 27 października 2013

Pięć punktów do rozdania.

Dajcie znać w komentarzach co Wy na to! :) 

______________________________________
- Ha ha ha ha ha ha! - śmiech szaleńca powtórzył się. Tym razem był on jeszcze bardziej zwariowany niż wcześniej.
- Kinga wracaj do środka i nie wychodź! - zawołał w międzyczasie Sean, który zauważył, że jego koleżanka otwiera drzwi i z przerażeniem w oczach patrzy na wysadzoną w powietrze werandę.
Dziewczyna bez cienia wątpliwości zatrzasnęła drzwi i zniknęła w ciemności panującej w domu.
Mężczyzna w czerwonym płaszczu stał przed domem Shirley i świdrował spojrzeniem Sonię, która po chwili uciekła od niego wzrokiem i krzyknęła:
- Odjedź stąd! - lecz Demon nawet nie drgnął.
Stał spokojnie na swoim miejscu, splunął na wyciągniętą dłoń i, próbując wygładzić swoje rozczochrane włosy, głaskał się po głowie.
- Głuchy jesteś!? - zawołała ponownie dziewczyna, lecz świr odpowiedział jej śmiechem.
Tym razem w jego radosnym ryku kryło się coś mrocznego, ekscytującego, co przyprawiło Błogosławioną o gęsią skórkę. Przez kilka chwil wszyscy milczeli. Głucha cisza trwała zaledwie kilkanaście sekund a wydawała się być wiecznością. W końcu Benedi nie wytrzymała i ruszyła w kierunku mężczyzny. Zaciskając mocno pięści na shakramach już po chwili znalazła się przed Demonem. Szybkim ruchem chciała zadań cios, ale mężczyzna bez najmniejszego problemu zrobił unik. Dziewczyna spróbowała ponownie, lecz Demon był szybszy.
- Pudło, ha. Ha ha. Ha ha ha ha! - usłyszała Sonia po kolejnej nieudanej próbie okaleczenia przeciwnika.
Sean i Ivy obserwowali zmagania przyjaciółki z bezpiecznej odległości. Sean rwał się do walki ale na przeszkodzie stanęła mu Glamour.
- Co Ty chcesz zrobić? - zapytała poważnym tonem.
- Musimy jej pomóc. - odrzekł natychmiast mężczyzna.
- Przecież wiesz czym on jest, tutaj potrzeba kogoś silniejszego od nas. - odpowiedziała kobieta.
- No tak, ale jeżeli zaatakujemy wszyscy razem... - zaczął Czarodziej Ognia, lecz w zdanie weszła mu Iventary - wszyscy zginiemy. Czy tego chcesz? - zapytała po chwili i skupiła swój wzrok na Sonii, która nie odpuszczała Demonowi.
Benedi była bardzo agresywna. Miała świadomość tego, że jeżeli ten Demon nie zostanie zniszczony, babcia jej przyjaciółki niedługo zginie. Ta przerażająca myśl dawała jej siłę i zapał do walki. Sonia podskoczyła, gdy mężczyzna chciał strącić ją z nóg, i zaraz po lądowaniu rzuciła się na przeciwnika, lecz jej twarz zderzyła się z ozdobioną pierścieniami pięścią Demona. Dziewczyna zatoczyła się do tyłu i przez chwilę nie wiedziała co się z nią dzieje. Trzymała się za krwawiący nos i próbowała zabić tępy ból pulsujący w jej czaszce. Widząc to świr w czerwonym płaszczu przyłożył zakrwawioną dłoń do ust i zlizał z niej krew.
- Tak szlachetna krew smakuje wyśmienicie. - stwierdził po chwili delektowania się smakiem czerwonego płynu.
- Jeden zero dla Demona. - oświadczyła Ivy i odwróciła się do tyłu, żeby zobaczyć minę towarzysza. Glamour doznała szoku bo Seana przy niej nie było. Kobieta była zdezorientowana bo nie zauważyła, ze jej przyjaciel zniknął.
W tej samej chwili Sonia doszła do siebie i podniosła się na równe nogi. Mimo utraty wielu sił dziewczyna nie myślała o poddaniu się. Na chwilę zamknęła oczy i po kilku sekundach otworzyła je z powrotem wypowiadając na wydechu jeden wyraz, Shitoke.
Błogosławiona ruszyła do walki. Podczas kilku ostatnich minut poznała sposób zachowania się swojego przeciwnika podczas walki. Pomyślała, że tym razem go zaskoczy. Benedi pomknęła w stronę Demona. Szybka, zwinna i śmiertelnie niebezpieczna wzbiła się w powietrze. W lekkim blasku palącej się beczki jej zakrwawiona twarz wyglądała przerażająco. Walka rozpoczęła się ponownie. Cios za ciosem, kop za kopem, prawy za lewym sierpowym. Wszystkie ataki dziewczyny były blokowane przez śmiejącego się świra. Próbując zrobić unik, Sonia została złapana za rękę i pociągnięta przez Demona. Tym razem Błogosławiona znalazła rozwiązanie tej sytuacji. Gdy mężczyzna pociągnął ją w swoją stronę, dziewczyna poddała się jego sile i wykorzystując ją zaczęła kręcić się na tyle szybko wokół własnej osi, żeby przy rozłożeniu rąk zrobić dwa głębokie nacięcia na klatce piersiowej Demona. Świr wydał przerażający ryk, gdy święte ostrza rozcięły jego skórę, i upadł na kolana patrząc jak z ran unosi się lekka smuga dymu. Po zakończeniu ataku dziewczyna zatrzymała się i z dzikim uśmiechem patrzyła na cierpienie mężczyzny.
Właśnie w tym momencie Ivy dostrzegła niebieską poświatę za plecami Sonii. Przyjrzała się jej bliżej i zobaczyła, że ta łuna to tak na prawdę zarys sylwetki Anioła. Gdy Benedi wyprasowała się, Iventary zobaczyła ludzką istotę z niebiańskimi skrzydłami otoczoną magicznym, białym światłem.
- Jeden jeden. - powiedział stojący na dachu budynku Sean i ruszył w stronę Sonii.
Glamour patrzyła na pędzącego mężczyznę, westchnęła i powiedziała sama do siebie:
- Nie może mnie ominąć taka zabawa. - po czym zaczęła wspinać się na najwyższy dach.
W tym samym czasie Demon wstał sycząc z bólu. W jego oczach zamieszkało coś przerażającego. Wyraz jego twarzy z szaleńca zmienił się w psychopatę.
- Pożałujesz tego dziwko. - powiedział oschłym, głębokim i ostrym jak żyletka głosem.
- Każda dziwka ceni się bardzo wysoko więc pokaż jak bardzo chcesz mieć mnie dla siebie. - odparowała Sonia i z szyderczym uśmiechem rzuciła shakramami w stronę przeciwnika, który robiąc pełen gracji unik, powiedział:
- Nigdy się nie nauczysz. - po czym z jego gardła wydarł się straszliwy ryk, jakby pełen rozpaczy i żalu matczyny lament po stracie ukochanego dziecka.
Demon ponownie upadł na kolana a z jego pleców wystawały metalowe okręgi, które wpiły się głęboko w skórę. Szaremu dymowi unoszącemu się z ran towarzyszył intensywniejszy niż wcześniej odór spalenizny.
Sonia stała bez ruchu i obserwowała rywala, który podniósł się po raz kolejny. Zgięty wpół ze spuszczoną głową klął pod nosem w nieznanym dziewczynie języku. Jego włosy opadły na jego twarz a z ust sączyła się krew. Nagle Demon umilkł. Po chwili ciszy wyprostował się a jego twarz ponownie przybrała wyraz szaleńca, który jakby zapomniał o shakramach wbitych w plecy. Świr zachowywał się tak, jakby nie czuł żadnego bólu.
- Ah aha ha ha hah ha ha! - wydał z siebie okrzyk zadowolenia i rozłożył ręce w chwalebnym geście.
Patrzył swoimi błędnymi oczyma na Sonię, która bezbronna stała w miejscu i czekała na kolejny ruch przeciwnika, który oblizał się i ruszył w jej stronę.
W tej chwili Benedi zauważyła pędzącego w jej stronę Seana. Wyciągnęła rękę w kierunku Demona i powiedziała:
- Czekaj. - po czym wskazała palcem na horyzont.
Gdy mężczyzna zrobił zwrot o 180 stopni o jego klatkę piersiową rozbił się ognisty cannon, potem kolejny, za chwilę jeszcze jeden i tak kilkanaście razy. Zaklęcie Czarodzieja spełniło swoje zadanie. Skóra Demona stopiła się i ohydnie śmierdziała. Jego klatka piersiowa, brzuch, ręce i szyja były kompletnie poparzone. Ścięgna i kości w niektórych miejscach były widoczne gołym okiem. Świr obejrzał swoje rany i zaczął rechotać jak stara ropucha. I tym razem wyglądał na pozbawionego uczuć. Z uśmiechem wariata stanął twarzą w twarz z Sonią, która ruszyła w jego stronę i będąc kilka kroków przed nim, wzbiła się w powietrze i zrobiła przewrót nad mężczyzną. Gdy delikatnie opadała na ziemię złapała swoje shakramy, tkwiące w ciele Demona, i lądując wyrwała je. Świr ani drgnął. Stał jak wryty. Błogosławiona pomyślała, że to jej jedyna szansa na zabicie przeciwnika.
- Teraz albo nigdy! - krzyknęła do znajdującego się obok niej Czarodzieja Ognia.
Sean bez chwili zastanowienia podbiegł pod stojącego w miejscu wroga i robiąc obrót wokół własnej osi skrzyżował swoje katany w kształt litery X, podpalił je zaklęciem i rozciął plecy świrowi. Zaatakowany mężczyzna upadł na kolana. Nie zwracając na niego uwagi Hybrid pobiegł po April, która znajdowała się w domu.
W międzyczasie Ivy znalazła sobie idealne miejsce na oddanie strzału. Na taki moment właśnie czekała. W mgnieniu okna naciągnęła na cięciwę dwie czarne strzały i wypuściła je. Ostre jak brzytwa pociski pomknęły w stronę klęczącego celu i przebiły jego kolana przyczepiając je do ziemi. Sonia dopełniła formalności. Gdy znalazła się przy Demonie, chwyciła jego ręce i zaklinowała je przy pomocy jednego shakrama, złapała mężczyznę za włosy i odciągnęła jego głowę do tyłu ukazując spalona szyję, do której przyłożyła drugiego shakrama.
- SEAN! - krzyknęła głośno i wyraźnie Błogosławiona i po chwili na zniszczonej werandzie pokazał się Sean i trzymająca w ręku Phylacterium April. Na jej widok Demona przebiegła fala przerażenia. Jego źrenice rozszerzyły się a a ust wydał się ogłuszający ryk. Nagle w około zrobiło się bardzo gorąco. Sonia czuła żar bijący od klęczącego mężczyzny. Jej rozpalona do czerwoności skóra zaczęła się topić. Benedi nie puściła swojej ofiary i kurczowo trzymała shakrama przy jej szyi.
- Szybko! - zawołała, lecz nagle wzbiła się w powietrze i odleciała kilkanaście metrów dalej.
Sonia nie wiedziała co się dzieje, lecz po chwili ją olśniło. To była Ivy, która widząc samobójcze zachowanie przyjaciółki zaczepiła hak na jednym z dachów i rzuciła się jej na ratunek.
- Co Ty zrobi... - Benedi chciała krzyczeć, lecz wtedy miała miejsce potężna eksplozja.
Okaleczony Demon wstał na równe nogi. Na jego ciele nie było żadnych śladów walki. Uśmiechnął się szeroko i wydał z siebie szaleńczy śmiech. Wtedy zniknął w ogromnym płomieniu ognia, po czym z tego samego miejsca rozeszła się potężna fala energii, która zwaliła przyjaciół z nóg. W miejscu, w którym Demon zniknął powstała głęboka dziura a wokół niej wszystko stanęło w ogniu.
- Dwa jeden dla tego pojeba.- rzuciła  oszołomiona Ivy.
Przerażeni tym co zobaczyli przyjaciele patrzyli na Sonię, która wskazała dom Shirley.
Bez zbędnych uprzejmości wszyscy ukryli się w chronionym czarami domu.
W środku panowała gorliwa dyskusja na temat Demona i tego co się własnie stało.
- Wszyscy żyjemy, dwa do dwóch. - oświadczyła Kinga, która nie wyczuła napięcia panującego wśród zebranych.
- Demon wygrał. - rzucił Sean.
- Jak to? - zapytała zdezorientowana Ivy.
- Trzy dwa dla niego. - rzucił ponuro Czarodziej Ognia.
- Czy ktoś może mi to wyjaśnić? - zapytała tym razem zdenerwowana Glamour.
- Shirley umiera. - odpowiedziała Sonia, która patrzyła na stojącą przy ciele swojej babci Apirl.
_________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

sobota, 19 października 2013

Jak dużo możesz poświęcić?

Prezent dla Nocnych Marków :D
Życzę miłej lektury :)

__________________________________
Mgła. Wszystko stało się niewyraźne i zamazane. Znane dobrze kształty i postacie w tym momencie zlewały się w jedną, wielką, kolorową plamę. Świat zaczął wirować. Gdzie jest góra a gdzie dół? Czy ja jeszcze żyję? Czy właśnie umarłam? Co jest grane? Podłoga niebezpiecznie szybko zbliża się do mojej twarzy. Auuu. Moje kolana, bolą. Nie wiem co się dzieje. Czuję zimne deski na swoich policzkach. Coś słonego dostało się do moich ust, czy to łzy? Ja płaczę? Przestałam czuć. Ktoś mnie woła. Nie poznaję tego głosu, nie rozumiem do końca co do mnie mówi, ja chyba na prawdę umieram.
- April! - mówiła cały czas Kinga, która podniosła głowę koleżanki i położyła ją na swoich kolanach - April, co się dzieje? - pytała głaszcząc przyjaciółkę po twarzy.
- Co z nią? - zapytał zdenerwowany Derek, który patrzył na bezwładne ciało Czarodziejki Ziemi. 
- Nic jej nie będzie. - powiedziała spokojnie Ivy - Straciła przytomność, to musiał być dla niej szok. - dodała.
- Co masz na myśli? - zapytał wampir.
- Spójrz. - zaczęła Iventary - Przy porodzie jej matka poświęciła swoje życie, żeby ją ratować. Jej ojciec chciał pomścić jej matkę i sam stracił przy tym życie. Teraz jej babcia jest w poważnym stanie dlatego, że April przełamała Czar Uzdrawiający. - powiedziała - Jak Ty byś się czuł na jej miejscu? - zapytała.
Mężczyzna zrobił zakłopotaną minę i nie odpowiedział na to pytanie.
Natura Tellus leżała na podłodze patrząc ślepo w przestrzeń. Od czasu do czasu z jej oczu płynęły łzy, które spadając na deski zostawiały wąską, mokrą strugę na jej policzku.
- Czegoś tu nie rozumiem. - odezwała się Sonia - Jeżeli Shirley użyła Zaklęcia Uzdrawiającego, to dlaczego nie wyleczyła się do końca? - zapytała.
- To nie takie proste. - odparła Glamour - Posłuchaj... - zaczęła delikatnym tonem - Demony to bardzo podstępne kreatury. Nie są proste w budowie tak jak wampiry czy wilkołaki, bez obrazy. - dodała pośpiesznie patrząc w stronę Dereka i Julii, którzy posłali Ivy piorunujące spojrzenia - Demon może przybrać każdą postać, nie zabijesz go prostymi Zaklęciami Bojowymi ani drewnianym kołkiem. - wyjaśniła.
- Czyli chcesz powiedzieć, że są niezniszczalne? - zapytała rozgniewana Czarodziejka Powietrza.
- Oczywiście, że nie. - odparowała natychmiast Iventary - To trochę skomplikowane. Zacznę od początku, jeżeli pozwolicie. - oświadczyła patrząc kolejna na każdego.
"Zaczynaj" odczytała z ich oczu, wzięła głęboki oddech i przemówiła:
- Na początku wyjaśnijmy kwestię związaną z Shirley. - jej opowieść rozpoczęła się - Najwyraźniej babcia Naszej April miała kontakt z Demonem. Sprawa wygląda następująco, jeżeli doznasz obrażeń z ręki Demona, zostajesz zakażona jego krwią. Jest to najgorsza trucizna z jaką kiedykolwiek się spotkałam. Bardzo szybko osłabia ofiarę, pozbawia ją trzeźwego umysłu i w końcu, gdy demoniczna krew dotrze do jej serca, następuje śmierć. Jedynym sposobem na zneutralizowanie tej trucizny jest zniszczenie źródła jej pochodzenia, czyli Demona. Prawdopodobnie Shirley odnalazła Demona, który zabił rodziców April, ale nie była wystarczająco silna, aby go zabić. Została zakażona, ale dzięki swoim umiejętnością rzuciła na siebie potężne Zaklęcie Uzdrawiające, które zminimalizowało działanie demonicznej krwi. Kiedy Shirley Was odnalazła i przyłączyła się do Waszej paczki, została nieświadomie poddana działaniu energii April. Z dnia na dzień zaklęcie stawało się coraz słabsze, stąd nagły spadek sił witalnych, który spowodował pogorszenie się stanu jej zdrowia. Podczas ataku Shade'ów Shirley wyczerpała zapas swoich sił a zaklęcie, które zatrzymywało postęp choroby, zostało złamane. Krew Demona musiała kumulować się w jej ciele przez bardzo długi czas, dlatego teraz tak szybko się rozprzestrzenia w jej organizmie. Zwykłe Zaklęcia Lecznicze a nawet moje runy nic tutaj nie zdziałają. Tej Druidce zostało bardzo mało czasu. Obawiam się, że to może być jej koniec. - powiedziała z goryczą w głosie Ivy.
- To nie może być prawda. - rzuciła bez zastanowienia Julia, która niepewnie trzymała się na nogach.
- Shirley jest bardzo silna. - odrzekła Sonia, która podeszła pod nieprzytomną kobietę i złapała ją za rękę - Jak można jej pomóc, jak zabić tego Demona? - zapytała pewnym głosem Air Sailor.
- Sonia, sama nie dasz... - zaczęła Ivy, ale Czarodziejka Powietrza krzyknęła.
- Powiedz mi!
- No dobrze, jak chcesz. - odparła zrezygnowana Glamour - Aby zabić Demona, musisz mieć Błogosławieństwo. - powiedziała.
- Jak je otrzymać? - spytała ponownie Sonia.
- W każdym mieście na całej planecie istnieją ołtarze, na których każdy może otrzymać Błogosławieństwo. Jest jednak warunek, który należy spełnić, aby je otrzymać. - wyjaśniła dziewczyna.
- Mów dalej. - zażądała Air Sailor.
- Błogosławieństwo to bardzo wyjątkowy dar. Nie można otrzymać go za darmo. Musisz oddać to, co dla Ciebie najważniejsze. W Twoim przypadku jest to Magia Powietrza. - skończyła Ivy.
Początkowo zmieszana, Sonia delikatnie odłożyła dłoń Shirley na jej tułów i zrobiła kilka kroków do przodu, po czym powiedziała:
- Jestem gotowa.
Przyjaciele byli zaszokowani postawą koleżanki, ale nikt nie miał nawet zamiaru próbować wybić jej tego pomysłu z głowy.
- Jesteś pewna? - zapytała Glamour, na co Czarodziejka Powietrza kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko do nowo poznanej koleżanki.
- Zaczekajcie! - zawołał Sean - A co z Nami? - zapytał.
- Dobre pytanie. - odparła Iventary, po czym dodała - Sara, Derek i Julia, zostaniecie tutaj i będziecie pilnować April i jej babci, Sean, Sonia i Ja niedługo wrócimy, w razie kłopotów walczcie do ostatniej kropli krwi. - dodała z poważną miną.
- A co ze mną? - zapytała Kinga, która wciąż była przy Natura Tellus'ie.
Po tym pytaniu Ivy podeszła pod dziewczyny, kucnęła przy nich i sięgnęła do kieszeni April. Kinga obserwowała poczynania Glamour'a i po chwili zobaczyła, że tropicielka trzyma w ręku Phylacterium.
- Opiekuj się tym, wiesz ile od tego zależy, ufam Ci. - powiedziała Iventary i ruszyła do drzwi.
Czarodziejka Wody przez kilka chwil patrzyła na medalion, po czym zacisnęła na nim dłoń, przyłożyła go do serca i szepnęła:
- Twoja śmierć nie pójdzie na marne, mamo.
- Na Nas pora. - rzuciła Ivy i razem z Sean'em i Sonią wyszli na zewnątrz. Gdy znaleźli się na werandzie Sonia zapytała:
- Gdzie tak właściwie idziemy?
Tropicielka rozejrzała się dookoła i wskazała Royal Parks of London i po chwili dodała:
- Królewskie Parki, najlepsze miejsce na przyjecie Błogosławieństwa.
Cała trójka ruszyła w drogę. W tym samym czasie Derek wraz z Julia przesunęli łóżko, na którym leżała Shirley wgłąb pokoju, potem zrobili to samo z wolną kanapą, na której położyli April. Zaraz po tym Sara wraz z Kingą rzuciły zaklęcia ochronne na wejścia do domu i każdy z czwórki przyjaciół obrał wartę przy okach i drzwiach.
- Wszystko będzie dobrze. - powiedział Derek i przytulił Julię do siebie - Nic nam nie grozi. - dodał, po czym w mieszkaniu zapadła głucha cisza a całe pomieszczenie spowił mrok.
Kiedy w domu Shirley wszyscy przeszli w stan czuwania, trójka przyjaciół dotarła do Royal Parks. Gdy stali przed zamkniętą bramą Ivy zauważyła, że ktoś czai się za drzewem. Tropicielka ruszyła w stronę nieznajomej postaci, lecz ta nagle uciekła, znikając za rogiem ulicy.
- Ludzie... - zaczęła - zawsze to samo. - po czym wymierzyła kopniaka a brama do parku otworzyła się.
Glamour szła przodem. Rozglądała się wokół siebie w poszukiwaniu zagrożenia, lecz wszędzie panował spokój.
- Tędy. - powiedziała i poprowadziła towarzyszy na wzgórze, najwyżej położone miejsce w parku.
Widok był niesamowity. Mimo panującej wojny to miejsce wyglądało tak, jakby czas stanął w miejscu. Na samym środku wzgórza leżały głazy, które tworzyły coś na kształt ołtarza. Wszędzie roiło się od kolorowych kwiatów, małych i większych głazów, które układały się w jakieś dziwne kształty. Krzewy i drzewa posadzone były tak, jakby tworzyły mur obronny.
- Zaczynajmy. - rzuciła Ivy i wyciągnęła Flexilis.
- Co robisz? - zapytał Sean, który przyglądał się dziwnym malunkom na głazach, które tworzyła Ivy.
- To Runy Przyzwania, standardowymi umiejętnościami każdego Glamour'a są runy, ale niedługo się tego nauczysz. - powiedziała z uśmiechem na twarzy dziewczyna - A teraz odejdź na bok a Ty - zwróciła się do Sonii - podejdź pod ołtarz. - dodała.
Namalowanie run zajęło Iventary kilka chwil. Gdy wszystkie głazy zostały naznaczone, tropicielka powiedziała:
- Angelus Venit, Et Benedic Hoc Plásmate. 
Sean zrozumiał co powiedziała jego towarzyszka. "Aniele przybądź i pobłogosław tą istotę". Mężczyznę nawiedziło dziwne uczucie, jakby skądś znał ten apel, ale wtedy wydało mu się to dziwne więc postanowił o tym zapomnieć i skupić się na tym, co działo się w tej chwili przy ołtarzu.
Po słowach Iventary na Sonie spadła oślepiająca struga białego światła. Sean i Ivy poczuli, że ogromna ilość energii odpycha ich jak najdalej od Czarodziejki Powietrza. Powietrze przecięła błyskawica i przed Sonią pojawiła się skrzydlata postać. Przestraszona dziewczyna zrobiła krok w tył, lecz wtedy postać wyciągnęła do niej rękę i przemówiła: 
- Nie masz się czego bać, z mojej strony nic Ci nie grozi. 
W tym momencie  Air Sailor poczuła dziwny spokój, wyciągnęła rękę i złapała dłoń Anioła
- Jaki jest powód Twojego wezwania? - zapytał skrzydlaty mężczyzna.
- Chciałabym prosić o Błogosławieństwo. - odparła dziewczyna. 
- Czy wiesz o co prosisz? Wiesz jakie są konsekwencje Twojego apelu? - zapytał ponownie Anioł.
- Tak. - odrzekła bez wahania Sonia. 
Dziewczyna popatrzyła na stojącego przed nią mężczyznę. Był on wysoki, jego blond loki delikatnie spadały mu na ramiona, na jego białej todze lśniły złote nici, które tworzyły tekst w nieznanym Sonii języku, na jego kremowej twarzy nie było żadnej rysy. Gdy Czarodziejka Powietrza spojrzała w jego niebieskie oczy, Anioł uśmiechnął się lekko i spełnił jej prośbę. Wyciągnął drugą dłoń i przyłożył ją do serca dziewczyny. W tej chwili zerwał się ogromny wiatr, drzewa szalały, wszystko wokoło zaczęło się unosić i niebezpiecznie szybko kręcić. Sean i Ivy robili uniki, żeby nie zostać powalonymi przez latające głazy. Kilka sekund później Anioł cofnął dłoń od klatki piersiowej Sonii i wszystko ucichło. Trzymał w ręce mały kryształ, w środku którego tlił się jasnozielony płomyk. Dziewczyna spojrzała na boskie stworzenie i zapytała: 
- Co będzie dalej, Aniele
- Od teraz jestem Twoim opiekunem, jestem Shitoke i udzielam Ci swojego Błogosławieństwa
W tym momencie ciało Air Sailora uniosło się lekko w powietrze i rozbłysło jak najjaśniejsza gwiazda. Po chwili wszystko uspokoiło się a Shitoke przemówił po raz ostatni: 
- Używaj swojej potęgi mądrze. - po czym powietrze ponownie przecięła błyskawica a Anioł zniknął, pozostawiając po sobie dwa metalowe okręgi, na których widniały niebiańskie runy. 
Sonia stała przez chwile nieruchoma. Czuła, że w jej ciele coś się zmieniło. Z nutką strachu ruszyła ręką. Sama nie wiedząc kiedy, złapała metalowe kręgi i obróciła się do swoich przyjaciół. 
Ivy i Sean patrzyli na nią z zaciekawieniem. Ciszę panującą pomiędzy przyjaciółmi przerwał skowyt wilka. Słysząc to cała trójka stanęła przy sobie plecami i zaczęła nasłuchiwać kolejnych dźwięków. Nagle na wzgórze Królewskiego Parku wparowały wilkołaki. Było ich prawie trzy tuziny. 
- Przyciągnęło ich to światło. - zawołała Ivy ściągając łuk z pleców i naciągając strzałę na cięciwę. 
- Przynajmniej będzie zabawnie. - powiedział Sean i dodał - Igniter! - co sprawiło, że jego katany zapłonęły a mężczyzna ruszył do walki. 
Sonia spojrzała w stronę stojącej obok niej Ivy i powiedziała:
- Shitoke. - po czym niewiarygodnie szybko ruszyła do ataku. Trzymając w obu rękach shakramy, wymierzała precyzyjne ciosy pozbawiając bestie życia. Widząc to tropicielka zrobiła kilka kroków do przodu i wyskoczyła na stojące obok drzewo. Mając widok na całe wzgórze przebijała strzałami serca lykantropów. 
- Aeterna Flamma! - zawołał Mag Ognia, wysyłając ognisty cannon w stronę wilka, który czaił się za plecami Ivy. 
Walka trwała kilkadziesiąt sekund. Sean i Ivy byli trochę zawiedzeni, bo większość wilkołaków powaliła Sonia, która zwinnością i szybkością dorównywała teraz Glamour'om
- Widzę, że podoba Ci się nowe wcielenie. - rzuciła serdecznym tonem Iventary, ale nie otrzymała odpowiedzi od razu, ponieważ Sonia podchodziła pod martwe ciała lykantropów szepcząc coś i robiąc znak krzyża. Za każdym razem jej broń lekko lśniła i gasła. 
- Tak. - rzuciła po chwili z uśmiechem na ustach Błogosławiona - Jest lepiej niż myślałam. - dodała i dołączyła do przyjaciół. 
- Od teraz możemy nazywać Cię Benedi. - stwierdził Sean, ale gdy zobaczył wzrok koleżanki szybko dodał - Czyli Błogosławiona
- Nie mamy czasu na takie pogawędki. - rzuciła Sonia i ruszyła w stronę bramy - Musimy pomóc Shirley. 
Po tych słowach cała trójka ruszyła do domu. Po drodze nie wydarzyło się nic szczególnego. Ivy opowiadała Sean'owi o tym, co go czego podczas treningu a Sonia oglądała swoje shakramy, pełna zachwytu tym co teraz potrafi. Gdy przyjaciele dotarli do domu Shirley doznali szoku. Na werandzie stał wysoki mężczyzna w czerwonym płaszczu. Jego długie, poszarpane, czarne włosy zakrywały częściowo jego oczy, które były pełne szaleństwa i obłędu. Nieznajomy trzymał w ręku pistolet wycelowany w drzwi domu. Gdy pociągnął za spust weranda wyleciała w powietrze, lecz czary ochronne rzucone przez Sarę i Kingę spełniły swoje zadanie i dom ani drgnął. Widząc, że jego broń zawiodła, mężczyzna skwitował tą sytuację  szaleńczym śmiechem i zaczął kręcić się w kółko. Przerażona tym co zobaczyła, Sonia podbiegła przed dom i zawołała: 
- Masz dziesięć sekund na to, żeby powiedzieć kim jesteś albo Cię zabiję! 
Słysząc to świr skupił na niej swoje błędne spojrzenie i odrzekł:
- Tam w środku jest moja zdobycz. - po czym w uszach trójki przyjaciół rozległ się jego szaleńczy śmiech. 

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :)
Wszystkich informacje na dole posta. 

 
________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

Zapowiadana nowość :)

Witajcie ! :D


Na wstępie chciałbym wszystkim serdecznie podziękować za obecność !

Dzięki Wam osiągnąłem swój pierwszy, mały sukces! Pewnie zauważyliście, ale muszę się pochwalić :P


MAMY PONAD 10,000 WYŚWIETLEŃ!

NAWET NIE WIECIE ILE TO DLA MNIE ZNACZY! 

To jeden z wielu powodów, które motywują mnie do dalszego pisania. Już niedługo kolejny rozdział pełen emocji, grozy i magii.


Mam dla Was małą niespodziankę. Od dziś możecie przeglądać nową kartę - Księgę Zaklęć! 

Do nowej zakładki będę regularnie dodawał nowe zaklęcia, co pomoże mi w pracy a zarazem pokaże Wam działanie uroków, jeżeli nie zrozumiecie do końca ich funkcji podczas czytania. 


Wchodzą w zakładkę Księga Zaklęć czekają na Was wykorzystane do tej pory uroki. 

Jeżeli macie pomysły na nowe zaklęcia i ich ciekawe właściwości, zostawiajcie swoje komentarze z propozycjami właśnie w tej zakładce ! 


Trochę ze spraw organizacyjnych. Czasami musicie długo czekać na nowy rozdział. Nie martwcie się, nic nie idzie na marne. Na boku tworzę nowe postaci, które wkrótce pojawią się w The Vampire Avenue. Jeżeli macie chwilę czasu i chęci, możecie stworzyć swoją własną postać i przedstawić ją w komentarzu w zakładce Postaci. 

Kryteria, które musi spełniać postać są następujące:

- imię

- wygląd zewnętrzny, cechy szczególne 

- rasa postaci (wampir, Mag itp.)

- charakterystyczne cechy charakteru ii zachowania 

- rodzaj broni, którą posługuję się postać 

- wyjątkowe zdolności postaci (jeśli takowe posiada)

- wyjątkowe przedmioty (jeśli takowe posiada)

- w jakich okolicznościach pojawia się w historii The Vampire Avenue 

- Wasze osobiste pomysły związane z postacią 


Nie musicie się śpieszyć, macie dużo czasu :)


Jeżeli chcecie być na bieżąco, zapraszam na facebooka. Możecie znaleźć mnie na koncie prywatnym https://www.facebook.com/konrad.luszczek i kliknąć opcję "Obserwuj" lub na fanpage'u bloga 

https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl i kliknąć opcję "Lubię to!". :) 





Już niedługo pojawi się nowy rozdział, a zatem do dzieła! 

Jeszcze raz wielkie dzięki i oby tak dalej Kochani ! <3


Jeżeli macie jakieś pytania, możecie złapać mnie na ask'u -> http://ask.fm/FejsbukowyMiszcz



A tak ode mnie macie zdjęcie i piosenkę :)


http://www.youtube.com/watch?v=Lg31XQR22zg



wtorek, 1 października 2013

Strażnik Życia.

 Kolejny przedsmak :)
Coraz więcej sekretów wychodzi na jaw a historia układa się w logiczną całość. 

Czytajcie :)!

_________________________
W pokoju zapadła głucha cisza. Sean wpatrzony w Ivy, April skupiona wzrokiem na swojej babci, która patrzyła ślepo na swoją wnuczkę, zakrywając dłonią usta. Julia wtulona w Dereka, Sonia obejmująca swoje ramiona, Kinga tupiąca niepokojąco nogą, błądząca gdzieś myślami Sara. Czas stanął w miejscu, życie przestało się toczyć. Wszystkie dźwięki zostały wyssane z pokoju tak, jak wampir wysysa krew ze swojej ofiary, powoli ją zabijając. Ten spokój był przerażający, nikt ani drgnął, prócz Kingi, która nie wytrzymała dłużej tego napięcia i wybuchła:
- Koniec tego! - krzyknęła - O czym Ty do cholery mówisz? - wróciła się do nieznajomej.
Ivy już otworzyła usta, żeby jej odpowiedzieć, ale Czarodziejka Wody ją uprzedziła.
- Nie... - zawahała się - Najpierw wyjaśnij nam kim Ty w ogóle jesteś? - powiedziała stanowczym tonem.
Glamour uśmiechnęła się blado i zaczęła mówić:
- Jestem Iventray, w skrócie Ivy, pewnie domyślacie się kim jestem. Dla niewtajemniczonych powiem, że jestem tropicielem, wyszkolonym do walki z Shade'ami Glamou'rem. Na świecie została Nas tylko garstka, ale po długim kryzysie powoli regenerujemy swoje siły i stajemy się potężniejsi. - opowiadała przybyszka, wywołując na twarzach jej słuchaczy zaciekawienie - Zostałam wysłana przez Najwyższego Konsula, aby znaleźć Hybrydę, doprowadzić ją do Dark Grave i wyszkolić.
- Do czego? - przerwała jej natychmiast Sara, która uważnie spijała każde słowo z ust nieznajomej.
- Do Dark Grave. - powtórzyła neutralny tonem Ivy. - To Nasze miasto, Glamour'ów. Jest dostępne dla każdego, bez wyjątku, ale do Depot mogą wejść tylko Czystej Krwi. - widząc pytające spojrzenia dziewczyna szybko dodała - Depot to serce Dark Grave, miejsce szkolenia i obrad Zgromadzenia. Wejście do miasta ukazuje się tylko pod osłoną Czarnej Gwiazdy, którą my nazywamy Kosiarzem, który ukazuje się na niebie co trzy dni i zwiastuje nadejście Spinnera.
- Czy tylko ja mam mętlik w głowie? - zapytała retorycznie Sara, starając się to wszystko ogarnąć.
- Jeżeli nie będziesz mi przerywać co pięć minut to dowiesz się wszystkiego. - powiedziała karcącym tonem Ivy i zaczęła opowiadać dalej - Co trzy dni Spinner wybiera jednego spośród Nas i obdarowuje go znakiem, w zależności od profesji znaki się różnią, ja mam już trzy. - dodała ochoczo dziewczyna i pełnym wdzięku ruchem rozpięła płaszcz, zrzuciła go z siebie pokazując ramię i szyję. Na jej skórze widniały kolejno smok, oko i waga.
- Co to za rodzaj magii? - zapytała zaciekawiona tatuażami Kinga, która podeszła najbliżej i badawczym wzrokiem dokładnie przemierzała każdy centymetr pokrytej malunkiem skóry.
- To Magia Runiczna. - odezwała się niespodziewanie Shirley - Dla Glamour'a jest to największe odznaczenie, jakie wojownik może otrzymać. Te istoty mają po części z każdej dominującej rasy na Ziemi, lecz Scars, tak zwane Blizny, dodatkowo wpływają na ciało wojownika i podnoszą jego umiejętności.
- Dokładnie. - podsumowała Ivy i z delikatnym uśmiechem na twarzy skinęła głową w stronę Druidki - Nazywamy je Bliznami, bo zostają na ciele do końca życia. Nie da się ich wyzbyć. - przesuwając palcem od szyi wzdłuż ramienia, Ivy mówiła - Smok oznacza zwinność, oko celność a waga równowagę. To trzy podstawowe Znaki, które nosi każdy łucznik. - wyjaśniła - Tak czy inaczej, obserwowałam Hybrydę od dłuższego czasu. - dodała po chwili dziewczyna - Wiem co trzeba zrobić.
Sean wymieniła zaniepokojone spojrzenie z April i zapytał:
- To ze mną trzeba coś robić?
W pokoju na chwilę zapadła cisza. Po kilku sekundach Iventary westchnęła, schyliła się po swój płaszcz i zarzuciła go ponownie na siebie.
- Posłuchaj Sean... - zwróciła się do Czarodzieja Ognia - Jesteś Hybrydą. Twoja matka zaszła w ciążę z jednym z Naszych, kiedy się urodziłeś, dzięki magii Twoje drugie oblicze zostało uśpione, wychowywałeś się i dorastałeś w przekonaniu, że jesteś jedynie Czarodziejem Ognia. Prawda jest taka, że kilka miesięcy temu coś się zmieniło, Czar Blokujący został złamany, to właśnie sprawka tego Półanioła. - powiedziała wskazując czubkiem buta na Czarodziejkę Ziemi.
- Moja? - zapytała z niedowierzaniem April.
- Tak, Twoja. - odparła natychmiast Ivy.
- Przy Aniele wszystkie Czary tracą swoją moc. - szepnęła Shirley.
Wszystkie spojrzenia powędrowały w jej stronę.
- To prawda. - przytaknęła Iventary - Stopniowo osłabiałaś Czar Blokujący, co dało Sean'owi możliwość rozwijania jego naturalnych umiejętności. Jest szybszy niż Wy, zwinniejszy, silniejszy i sprawniejszy niż Wy. - mówiła spokojnie - To Ty przełamałaś ten Czar, a raczej energia, którą masz z racji tego kim jesteś.
- To nie ma żadnego sensu. - odparowała Czarodziejka Ziemi - Z tego co wiem, Anioły mają skrzydła. Ja nie mam. Jestem zwykłą Czarodziejką.
- April, posłuchaj. - odezwała się Sara - Anioł dostaje skrzydła dopiero wtedy, kiedy zabije demona, żeby to zrobić, potrzebuje przybrać ludzką postać i poczekać, aż będzie wystarczająco silny, aby tego dokonać.
- O czym Ty mówisz? - zapytała ze łzami w oczach Natura Tellus.
Saga milczała. Nie wiedziała jak ma przekazać przyjaciółce wiadomość o Półaniołach.
- Ja to zrobię. - powiedziała nieoczekiwanie Shirley, która pojawiła się obok Zaklinaczki, położyła rękę na jej ramieniu i zwróciła się do swojej wnuczki - Kochanie, nigdy nie chciałam mówić tego w takich okolicznościach, ale najwyraźniej nie mam innego wyjścia... - przerwała na chwilę, gdy jej głos załamał się a z oczu Czarodziejki Ziemi popłynęły łzy - Anioły to piękne stworzenia... - zaczęła po chwili zastanowienia Druidka - Kochają wszystkie istoty, które nie chcą zrobić im krzywdy, są skłonne zrobić dla nich wszystko, jeden poświęcił się dla Ciebie. - Shirley zatrzymała się na chwilę, żeby przełknąć słone łzy - Umarłaś. Byłaś martwa. Nie przeżyłaś swoich narodzin. Twoja matka kochała Cię tak bardzo, że nie cofnęła się przed niczym.
- To nie prawda. - powiedziała przez łzy April.
- Wezwała Anioła, którym po części jesteś, tylko tak mogła Cię uratować. - mówiła dramatycznym głosem Biała Dama.
- To nie prawda. - powtórzyła głośniej dziewczyna.
- Wezwanie Anioła ciągnie za sobą konsekwencje. - ciągnęła rozpaczliwie kobieta - Wraz z narodzinami Półanioła, rodzi się Demon, którego Anioł musi zabić, żeby otrzymać skrzydła i wrócić do Raju.
- Przestań. - rzuciła krótko Natura Tellus.
- Gdy zaczęłaś oddychać, zabrałam Cię od Twojej matki i stanęłam na środku pokoju otaczając się barierą ochronną. W tym samym momencie wokół łóżka, na którym leżała moja córka pojawił się ognisty pentagram, w pokoju unosił się swąd spalenizny. Nad ciałem Twojej matki wisiała czarna, bezkształtna masa, która wyssała z niej życie. Jedyne co usłyszałam, gdy to wszystko się skończyło, to "Nabuu".
- Skończ! - krzyknęła April zalana łzami, osuwając się na kolana.
- Wyrocznia? - zapytała Ivy spoglądając na Shirley.
- Tak. - odrzekła kobieta - Jej ojciec szukał Nabuu, ale kilka tygodni po śmierci jego żony, banda wampirów znalazła jego ciało gdzieś pod Berlinem, jego oczy przybrały czarną barwę, na karku miał wypalony symbol, odwrócony pentagram.
- Czy to... - zawahała się Glamour.
- Tak, to Pierwotny Demon. - powiedziała Shirley tonem pełnym grozy.
Wszystkie słowa trafiły April w samo serce. Dziewczyna rozkleiła się a z jej oczu popłynęła fala łez, której towarzyszył głośny jęk. Świadomość, że jej rodzice zginęli przez nią nie dawała jej spokoju. To wszystko przez nią, to ona jest winna śmierci swojej mamy i swojego taty. W okół niej pojawili się wszyscy przyjaciele. Słowa pocieszenia i ciepło ich ciał dodały April otuchy. Natura Tellus postanowiła wziąć się w garść i pomścić swoich rodziców. Ta decyzja nie zajęła jej dużo czasu, ponieważ uświadomiła sobie, że jej łzy nie zwrócą życia jej rodziców.
- Babciu. - powiedziała płaczącym głosem Czarodziejka Ziemi - Dziękuję.
Kobieta spojrzała wnuczce prosto w oczy i z nikłym uśmiechem odparła:
- Kocham Cię April. - po czym upadła na podłogę wydając z siebie cichy jęk.
- BABCIU! - krzyknęła dziewczyna i w mgnieniu oka znalazła się przy Białej Damie.
Zaraz za nią podeszli Sean i Derek, ostrożnie chwytając ciało Druidki na nogi i ramiona. Mężczyźni przenieśli kobietę przez pokój i położyli na rozłożonej kanapie. Przerażona tym co się stało April powiedziała do Ivy:
- Myślałam, że ją wyleczyłaś.
- Bo to prawda. - odrzekła bez chwili zawahania Glamour, po czym podeszła bliżej ciała Shirley i spojrzała na jej nadgarstek - To coś o wiele poważniejszego.
- O czym Ty mówisz? - spytała zdenerwowana Czarodziejka. 
- Pamiętasz jak mówiłam, że złamałaś Czar Blokujący rzucony na Sean'a? - zapytała delikatnie Iventary.
- Ale przecież jej babcia nie jest Hybrydą! - krzyknął przerażony Sean.
- Anioły łamią wszystkie czary, blokujące jak i leczące. - odparowała Ivy.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - odparła natychmiast  April.
- Twoja babcia jest zakażona krwią Demona. - oznajmiła Glamour.

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :)
Wszystkich informacje na dole posta. 

 
________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bierząco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"