środa, 11 grudnia 2013

Zdrada - Upadek Anioła


Witajcie :)

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale już jestem i wracam do pisania!



Mam dla Was kilka linków, które możecie odwiedzić :)

Mój ask: http://ask.fm/FejsbukowyMiszcz - obserwuj

Mój tumblr: http://shitoke-on-blr.tumblr.com/ - obserwuj 
Mój facebook: https://www.facebook.com/konrad.luszczek - obserwuj/dodaj do znajomych

A teraz zapraszam do czytania :)!

_____________________________________
- Zawiedliśmy. - powiedziała ponuro Ivy i wraz z Sean'em odeszła w ciemny kąt pokoju.
- To nie Wasza wina. - rzucił od razu Derek i wraz z Julią dołączył do prowadzących cichą konwersację przyjaciół. 
- To my może... - zaczęła Kinga i nie wiedząc co powiedzieć złapała Sarę za rękę i udały się w kąt pokoju. 
Oprócz cichych pomruków dobiegających z ciemnego rogu pomieszczenia w domu panowała cisza. Stojąca nad ciałem swojej babci April ślepo patrzyła na bladą twarz kobiety. Kobieta była nieruchoma. W oczach Natura Tellus'y nie było łez. Stała w zadumie jakby ktoś zatrzymał na chwilę czas. 
- April, wszystko w porządku? - zapytała niepewnym głosem Benedi, która po chwili ugryzła się w język. 
- Tak. - odrzekła natychmiast beznamiętnym tonem dziewczyna - W jak najlepszym. - dodała, lecz w głębi serca czuła mieszankę żalu i nienawiści. 
- Co z Twoją babcią? - zapytała ponownie Błogosławiona, lecz tym razem zbliżyła się do przyjaciółki i delikatnie złapała ją za dłoń. 
- Obie znamy prawdę. - odparowała April - Popatrz. - powiedziała i odchyliła kawałek togi Białej Damy ukazując jej klatkę piersiową - To już prawie koniec. - rzekła patrząc na czarne żyły kierujące się ku sercu Druidki
- April, tak strasznie mi przykro. - rzuciła Sonia, lecz koleżanka uciszyła ją gestem ręki.
- Nie trzeba. - odparowała Czarodziejka Ziemi i zakryła ciało swojej babci. 
W tej chwili Sonia poczuła się beznadziejnie. Dręczyła ją jedna myśl, że to jej wina, że miała Demona w garści a jednak zawiodła. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył i znalazła się przy oknie. Zamurowany otwór przypominał teraz położenie przyjaciół, jakby sytuację bez wyjścia. Sonia przyłożyła głowę do muru i zamknęła oczy. Znajdowała się teraz w kompletnej ciemności. Nie wiedziała co ma zrobić. Wzięła głęboki oddech i postanowiła wyjść na zewnątrz. Stanęła na wyczarowanych przez April schodach i przyglądała się miejscu, w którym zniknął Demon. Dziewczyna czuła jak Mroczna Energia biła z tego kawałka ziemi. W jej pamięci migały obrazy walki. W uszach brzęczał wariacki śmiech. 
- Jak mam Cię odnaleźć? - zapytała samą siebie i wbiła wzrok w mroczne niebo - No jasne! - rzuciła po chwili Sonia - Że też wcześniej na to nie wpadłam. - dodała i wbiegła do domu. 
Szybkim krokiem przemierzyła pokój, złapała Seana za rękę i zapytała:
- Wciąż posiadasz wszystkie swoje zdolności? 
- Niektóre są trochę słabsze ale tak, wciąż potrafię to co kiedyś. - odpowiedział mężczyzna. 
- Świetnie. - skwitowała to Błogosławiona i pomaszerowała w kierunku April.
- Co jest grane? - zapytała w międzyczasie Ivy, którą zaniepokoiła zachowanie jej koleżanki, lecz Czarodziej Ognia wzruszył ramionami i ruszył w ślad za Sonią. 
- April, nie wszystko stracone. - rzuciła pewna siebie Benedi stając twarzą w twarz z Natura Tellus'ą
- Skończ już z tym. - odparowała dziewczyna - To żałosne. - dodała. 
- Ja tak wcale nie uważam. - upierała się Sonia i krzyknęła do Seana - Mówiłeś, że posiadasz wszystkie swoje zdolności, tak? 
- Tak, to prawda. - odrzekł z przekonaniem mężczyzna.
- Więc bez problemu połączysz się z Shirley tak jak kiedyś ze mną i poszukasz tego Demona, mam rację? - zapytała. 
- Teoretycznie tak. - odpowiedział Hybrid.
- Do dzieła, nie ma czasu do stracenia. - oświadczyła Sonia i wlepiła wzrok w przyjaciela. 
Czarodziej Ognia zbliżył się do nieprzytomnej kobiety i ujął jej dłoń. Przez jego ciało przeszedł dziwny dreszcz, jakby moc Druidki wypełniała każdy centymetr jego ciała. Sean był pod wrażeniem mocy jaką dysponuje kobieta. Nigdy wcześniej nie doznał czegoś podobnego. Pełen podziwu zaczął mówić:
- Quaerere Puella Cum... - w tym momencie napotkał na barierę. Shirley nie pozwoliła na połączenie. Mimo to, że nie było z nią kontaktu, kobieta umiała się obronić. Czary były bardzo silne. Mężczyzna czuł siłę przeciw zaklęć, lecz był przekonany, że jest w stanie je złamać - Memoris. - w chwili, gdy wypowiedział ostatnie słowo jego plecy przeszył ostry ból. Sean przecenił swoje możliwości. Jego zaklęcie było niczym w porównaniu z potęgą Shirley. Kobieta wysłała Czarodzieja w powietrze z taką siłą, że ten grzmotnął o ścianę i upadł na podłogę z cichym jękiem. 
- To niesamowite. - rzucił po chwili Ignis Magus - Ona ze mną walczyła. 
- I jak widać wygrała. - rzuciła natychmiast Sonia, która nie była zadowolona z uzyskanego efektu.
- Ty nie rozumiesz - odparł bez chwili zawahania Sean - ona nie chce naszej pomocy. 
Słowa Hybrida wywołały wielkie poruszenie w gronie przyjaciół. 
- O czym Ty mówisz? - zapytała natychmiast Błogosławiona
- Shirley nie chce ratunku... - zaczął mężczyzna - bo uważa, że jeżeli sama nie może sobie pomóc to nie może nazywać siebie Wybitnym Magiem. Jej wszystkie umiejętności powinny być same w sobie rozwiązaniem tej sytuacji. Jeżeli tak się nie stanie to chyba wiecie jak to wszystko się skończy. 
- To nonsens! - krzyknęła Sonia - To wszystko jest bez sensu! 
Dziewczyna zaczęła maszerować po pokoju klnąc pod nosem. Jej ciche przekleństwa wypełniły powietrze i uszy jej przyjaciół. Nikt nawet nie pomyślał o próbie uspokojenia Błogosławionej bo to mogło się źle skończyć. Każde nieprzemyślane, źle wypowiedziane słowo mogło kosztować bardzo wiele. Benedi nie mogła znieść swojej bezsilności, która doprowadzała ją do szaleństwa. Szukała różnych sposobów na ratunek dla Shirley, lecz nie była w stanie nic mądrego wymyślić.
- Jest jeszcze szansa.  - rzuciła nagle Sonia i nie zwracając uwagi na docinki ze strony April wyszła przed dom, przykucnęła na jedno kolano i wyszeptała - Przybądź Shitoke, potrzebuję Cię.
Po tych słowach rozległ się świst a powietrze przeszyła błyskawica, na końcu której zmaterializował się Anioł. Mężczyzna wyglądał tak samo jak za pierwszym razem, dostojna postawa szła w parze z dumną miną. Anioł rozpostarł białe jak śnieg skrzydła a w uszach Błogosławionej rozległ się trzepot podobny do trzepotu skrzydeł ogromnego orła. Dziewczyna widząc swojego Anioła chciała do niego przemówić, lecz ten w mgnieniu oka upadł na kolana i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Widząc to Sonia podbiegła do niego i przerażona próbowała mu pomóc.
- Co Ci jest? - krzyczała.
Shitoke nie był w stanie odpowiedzieć, energia życiowa uchodziła z niego jak powietrze z przebitego balonu.
- Co się dzieje!? - zawołała ponownie przerażona Benedi, lecz i tym razem nie uzyskała odpowiedzi od Anioła.
Z oczu dziewczyny zaczęły płynąć łzy, które spływały po jej policzkach by w końcu zniknąć na suchej i zimnej ziemi.
- To bardzo głupie z Twojej strony... - zaczął znajomy Sonii głos - przywoływać anielskie stworzenie na miejsce skalane mroczną magią, klątwą.
Błogosławiona szybko otarła mokry policzek i odwróciła się. Jej przypuszczenia sprawdziły się. Właścicielem przemawiającego do niej głosu był Demon, który opierał się o ścianę sąsiedniego budynku i wlepiał swoje rządne krwi oczy w leżącego na ziemi Anioła.
W międzyczasie krzyk koleżanki dobiegł do Ivy, która natychmiast postanowiła zobaczyć co się dzieje. Gdy znalazła się na werandzie, albo tym co po niej zostało, ujrzała leżącego Shitoke i patrzących na siebie Sonię i Demona. Iventary nie mogła nic zrobić bo już po chwili za jej plecami znaleźli się wszyscy jej towarzysze, z którymi przebywała.
Sean chciał coś powiedzieć, ale został uciszony przez Tropicielkę, która wskazała palcem na Anioła. Wszyscy od razu zrozumieli, że trzeba mu pomóc. Mając plan, paczka przyjaciół postanowiła go wykonać, lecz na ich drodze stanął dość poważny kłopot. Pod ich nogami lśniły, jak oczy kota w nocy, runy, które ich unieruchomiły.
- Co do cholery jest tutaj grane? - zapytała Sara, która była zła na siebie, że tak łatwo wpadli w zastawioną na nich pułapkę.
Słysząc za plecami jakieś szmery Sonia zrobiła zwrot o 180 stopni i zobaczyła swoich przyjaciół, którzy nie mogli się ruszyć, byli skupieni w jednym miejscu, stali się łatwym celem.
- Ich mamy z głowy. - rzucił psychopata i oblizał usta.
- Czego chcesz? - zapytała Benedi.
- Zabij tego Anioła. - powiedział stanowczo Demon.
- Co? - zapytała zdziwiona dziewczyna - To niemożliwe. - dodała po chwili.
Słysząc to Shitoke z trudem wykrztusił z siebie kilka słów:
- Soni-a, nie-nie-nie słuch-aj go.
Wariat w czerwonym płaszczu uważnie słuchał tego, co Anioł miał do powiedzenia. Widok cierpiącego mężczyzny napawała go nienaturalną wręcz satysfakcją. Demon sięgnął po swoją broń, bacznie się jej przyglądał po czym wycelował ją w stronę anielskiego stworzenia:
- Zamknij mordę. - rzucił z drwiącym uśmieszkiem i pociągnął za spust.
Na todze Anioła pojawiła się czerwona plama. Mężczyzna został ugodzony demoniczną bronią w klatkę piersiową, z której całą wypływającą krew pochłaniała jego śnieżnobiała toga. Shitoke wydał z siebie zduszony jęk i opadł na ziemię.
- Przestań! - krzyknęła zdenerwowana Sonia.
Demon kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Bawił się swoim pistoletem i obracał go na palcu. Po kilku obrotach ponownie skierował czubek broni w Anioła, lecz tym razem Sonia nie pozwoliła mu pociągnąć za spust. Pewnym ruchem ręki rzuciła shakramem, który wytrącił pistolet z ręki Demona.
- Całkiem nieźle. - skwitował to wariat.
W głowie Błogosławionej była tylko jedna myśl - odleć stąd Shioke.
Dziewczyna wiedziała, że musi bronić swojego Anioła, w końcu była mu coś winna.
Prośba Benedi została wysłuchana. W jednej chwili Anioł poderwał się z ziemi i zaczął unosić się w powietrze. Sparaliżowana dziewczyna nie zauważyła, że Demon zniknął, tylko patrzyła jak Shitoke wzbija się w przestworza. Jej szczęście nie trwało długo. Gdy Anioł był zaledwie kilka metrów nad ziemią coś ugodziło go w plecy. Niebiańskie stworzenie obniżyło lot a wtedy świr w czerwonym płaszczu złapał je za skrzydła i cisnął o twardą ziemię. Shitoke padł bez ruchu a Demon zniknął w kłębie dymu i ognia.
Sonia podbiegła pod nieprzytomnego mężczyznę i widząc jego zdewastowane ciało stanęła jak wryta. W tej chwili tuż przed jej nosem zmaterializował się Demon, który złapał Anioła za szyję i uniósł w powietrze. Gdy Benedi podniosła wzrok zobaczyła morderczy uścisk jednej ręki na szyi Shitoke a drugiej ręki na szyi Shirley.
- Wybieraj. - rzucił krótko wariat.
- Nie mogę. - mówiła łkając Sonia.
- Zegar tyka. - ponaglał ją mężczyzna coraz mocniej zaciskając ręce na szyjach swoich ofiar.
- Przestań, proszę. - lamentowała Błogosławiona, lecz Demon był niewzruszony.
- Zabij Anioła. - padły słowa szaleńca - Zabij Anioła a babcia Twojej najlepszej przyjaciółki całkowicie wyzdrowieje. - szeptał mężczyzna - Zabij Anioła.
Sonia w milczeniu słuchała tego co było do niej mówione. W jej głowie była wtedy istna pustka. Nie wiedziała co ma zrobić. Które życie jest dla niej ważniejsze. Kogo wybrać.
Nagle ciało Anioła padło sztywne i pozbawione życia. Z gardła Shitoke płynęła rubinowa krew, która nie chciała wsiąknąć w ziemię. Sonia zniknęła, jak wydawało się na początku Demonowi, lecz dziewczyna stała za jego plecami z ubryzganym od krwi shakramem.
Przyjaciele nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli.
- Co z Twoją obietnicą? - zapytała beznamiętnym głosem dziewczyna.
Mężczyzna delikatnie ułożył Shirley pod swoimi stopami i przykucnął przy niej. Po chwili zbliżył swoje usta do jej ust i robiąc głęboki wdech wyssał z niej ciemny i gęsty dym, razem z którym zabrał rzuconą przez siebie klątwę.
- Umowa to umowa. - odparł z uśmiechem na ustach wariat.
Po tych słowach w powietrzu rozległ się brzęk metalu. To była Sonia, która wyrzuciła shakramy.
- Święte przedmioty palą Twoją skórę. - powiedział Demon - To nic dziwnego, od teraz jesteś potępioną, niemagiczną śmiertelniczką, ale...
- Ale co? - spytała od razu dziewczyna.
- Ja mogę to zmienić, jeżeli tylko chcesz. - zaoferował mężczyzna.
Była Air Sailor przytaknęła na ofertę szaleńca i obserwowała, jak nad dłonią Demona kształtuje się malutki, czarny kryształ. Wariat zbliżył się do Sonii i zwinnym ruchem przycisnął klejnot do serca dziewczyny.
Nagle powietrze przeszył groźny grzmot, zerwał się silny wiatr a w kierunku domu Shirley leciało kilka błyszczących punktów.
- Na nas już pora. - rzucił krótko Demon i trzymając Sonię za rękę zniknęli w kłębach ognia.
Wraz ze zniknięciem wariata runy straciły swoją moc. Przyjaciele mogli się poruszyć i bez zastanowienia podbiegli pod martwe ciało Shitoke. W mgnieniu oka zmaterializowały się przy nich cztery inne Anioły, które w milczeniu narysowały jakieś dziwne znaki na ciele zamordowanego, po czym odmówiły coś w rodzaju mantry a ciało martwego Anioła stanęło w płomieniach i od razu się spaliło. Wysłannicy nieba wykonali swoje zadanie. Zgodnie z ich zwyczajem zadbali o spokój ducha zmarłego. Gdy trójka z przybyłych istot zerwała się do lotu, jeden Anioł odwrócił się do paczki przyjaciół i przemówił donośnym głosem:
- Miejsce, w którym przelała się krew najszlachetniejszej istoty, staje się gniazdem zła. - po czym zabrała go błyskawica, pozostawiając jedynie echo jego słów w głowach przyjaciół.
_____________________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

4 komentarze:

  1. No, no.
    Widzę, że lubisz rozdziały typu "powrót w wielkim stylu" :D

    Fajnie, że w końcu coś napisałeś.
    Na początku rozdział wydawał się być krótki, ale gdy zaczęłam czytać już tak nie było.
    Widzę, że Szaleniec dopiero się rozkręca. Coś mi się zdaje, że jakiś wątek z nim w roli głównej jeszcze się pojawi.
    Nadal jednak nie mogę uwierzyć, że Sonia to zrobiła. Zabiła Anioła.
    I zniknęła razem z tym demonem.
    Nie miała wyboru, ale czemu z nim poszła?
    Nigdy bym nie uwierzyła, że tak to się potoczy.

    Jak zwykle po przeczytaniu Twojego rozdziału mam mętlik w głowie i mnóstwo pytań. Ale w moim przypadku to dobry znak :D
    Teraz będę rozmyślać o Sonii, Szaleńcu i Aniele. I o Shirley.
    Aż do następnego rozdziału :D
    Na który oczywiście czekam z niecierpliwością :)
    + jesteś mistrzem :D
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Twoja uczennica,
    Reasy

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej malutki ;** no no czytam coś twojego pierwszy raz i mi sie podoba , może jakas dedykacja ,pozderki <3 Majka

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiadanie. :D
    Czekam na rozdział, mam nadzieję, że nie będzie znów tak długiej przerwy....

    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No wreszcie ... Nie zawiodłam się, przyslużyła Ci się ta przerwa, ale mnie ona zdenerwowała.
    Rozdział po prostu piękny, wspaniały. Szkoda, że zabiłeś Anioła :C

    OdpowiedzUsuń