niedziela, 27 października 2013

Pięć punktów do rozdania.

Dajcie znać w komentarzach co Wy na to! :) 

______________________________________
- Ha ha ha ha ha ha! - śmiech szaleńca powtórzył się. Tym razem był on jeszcze bardziej zwariowany niż wcześniej.
- Kinga wracaj do środka i nie wychodź! - zawołał w międzyczasie Sean, który zauważył, że jego koleżanka otwiera drzwi i z przerażeniem w oczach patrzy na wysadzoną w powietrze werandę.
Dziewczyna bez cienia wątpliwości zatrzasnęła drzwi i zniknęła w ciemności panującej w domu.
Mężczyzna w czerwonym płaszczu stał przed domem Shirley i świdrował spojrzeniem Sonię, która po chwili uciekła od niego wzrokiem i krzyknęła:
- Odjedź stąd! - lecz Demon nawet nie drgnął.
Stał spokojnie na swoim miejscu, splunął na wyciągniętą dłoń i, próbując wygładzić swoje rozczochrane włosy, głaskał się po głowie.
- Głuchy jesteś!? - zawołała ponownie dziewczyna, lecz świr odpowiedział jej śmiechem.
Tym razem w jego radosnym ryku kryło się coś mrocznego, ekscytującego, co przyprawiło Błogosławioną o gęsią skórkę. Przez kilka chwil wszyscy milczeli. Głucha cisza trwała zaledwie kilkanaście sekund a wydawała się być wiecznością. W końcu Benedi nie wytrzymała i ruszyła w kierunku mężczyzny. Zaciskając mocno pięści na shakramach już po chwili znalazła się przed Demonem. Szybkim ruchem chciała zadań cios, ale mężczyzna bez najmniejszego problemu zrobił unik. Dziewczyna spróbowała ponownie, lecz Demon był szybszy.
- Pudło, ha. Ha ha. Ha ha ha ha! - usłyszała Sonia po kolejnej nieudanej próbie okaleczenia przeciwnika.
Sean i Ivy obserwowali zmagania przyjaciółki z bezpiecznej odległości. Sean rwał się do walki ale na przeszkodzie stanęła mu Glamour.
- Co Ty chcesz zrobić? - zapytała poważnym tonem.
- Musimy jej pomóc. - odrzekł natychmiast mężczyzna.
- Przecież wiesz czym on jest, tutaj potrzeba kogoś silniejszego od nas. - odpowiedziała kobieta.
- No tak, ale jeżeli zaatakujemy wszyscy razem... - zaczął Czarodziej Ognia, lecz w zdanie weszła mu Iventary - wszyscy zginiemy. Czy tego chcesz? - zapytała po chwili i skupiła swój wzrok na Sonii, która nie odpuszczała Demonowi.
Benedi była bardzo agresywna. Miała świadomość tego, że jeżeli ten Demon nie zostanie zniszczony, babcia jej przyjaciółki niedługo zginie. Ta przerażająca myśl dawała jej siłę i zapał do walki. Sonia podskoczyła, gdy mężczyzna chciał strącić ją z nóg, i zaraz po lądowaniu rzuciła się na przeciwnika, lecz jej twarz zderzyła się z ozdobioną pierścieniami pięścią Demona. Dziewczyna zatoczyła się do tyłu i przez chwilę nie wiedziała co się z nią dzieje. Trzymała się za krwawiący nos i próbowała zabić tępy ból pulsujący w jej czaszce. Widząc to świr w czerwonym płaszczu przyłożył zakrwawioną dłoń do ust i zlizał z niej krew.
- Tak szlachetna krew smakuje wyśmienicie. - stwierdził po chwili delektowania się smakiem czerwonego płynu.
- Jeden zero dla Demona. - oświadczyła Ivy i odwróciła się do tyłu, żeby zobaczyć minę towarzysza. Glamour doznała szoku bo Seana przy niej nie było. Kobieta była zdezorientowana bo nie zauważyła, ze jej przyjaciel zniknął.
W tej samej chwili Sonia doszła do siebie i podniosła się na równe nogi. Mimo utraty wielu sił dziewczyna nie myślała o poddaniu się. Na chwilę zamknęła oczy i po kilku sekundach otworzyła je z powrotem wypowiadając na wydechu jeden wyraz, Shitoke.
Błogosławiona ruszyła do walki. Podczas kilku ostatnich minut poznała sposób zachowania się swojego przeciwnika podczas walki. Pomyślała, że tym razem go zaskoczy. Benedi pomknęła w stronę Demona. Szybka, zwinna i śmiertelnie niebezpieczna wzbiła się w powietrze. W lekkim blasku palącej się beczki jej zakrwawiona twarz wyglądała przerażająco. Walka rozpoczęła się ponownie. Cios za ciosem, kop za kopem, prawy za lewym sierpowym. Wszystkie ataki dziewczyny były blokowane przez śmiejącego się świra. Próbując zrobić unik, Sonia została złapana za rękę i pociągnięta przez Demona. Tym razem Błogosławiona znalazła rozwiązanie tej sytuacji. Gdy mężczyzna pociągnął ją w swoją stronę, dziewczyna poddała się jego sile i wykorzystując ją zaczęła kręcić się na tyle szybko wokół własnej osi, żeby przy rozłożeniu rąk zrobić dwa głębokie nacięcia na klatce piersiowej Demona. Świr wydał przerażający ryk, gdy święte ostrza rozcięły jego skórę, i upadł na kolana patrząc jak z ran unosi się lekka smuga dymu. Po zakończeniu ataku dziewczyna zatrzymała się i z dzikim uśmiechem patrzyła na cierpienie mężczyzny.
Właśnie w tym momencie Ivy dostrzegła niebieską poświatę za plecami Sonii. Przyjrzała się jej bliżej i zobaczyła, że ta łuna to tak na prawdę zarys sylwetki Anioła. Gdy Benedi wyprasowała się, Iventary zobaczyła ludzką istotę z niebiańskimi skrzydłami otoczoną magicznym, białym światłem.
- Jeden jeden. - powiedział stojący na dachu budynku Sean i ruszył w stronę Sonii.
Glamour patrzyła na pędzącego mężczyznę, westchnęła i powiedziała sama do siebie:
- Nie może mnie ominąć taka zabawa. - po czym zaczęła wspinać się na najwyższy dach.
W tym samym czasie Demon wstał sycząc z bólu. W jego oczach zamieszkało coś przerażającego. Wyraz jego twarzy z szaleńca zmienił się w psychopatę.
- Pożałujesz tego dziwko. - powiedział oschłym, głębokim i ostrym jak żyletka głosem.
- Każda dziwka ceni się bardzo wysoko więc pokaż jak bardzo chcesz mieć mnie dla siebie. - odparowała Sonia i z szyderczym uśmiechem rzuciła shakramami w stronę przeciwnika, który robiąc pełen gracji unik, powiedział:
- Nigdy się nie nauczysz. - po czym z jego gardła wydarł się straszliwy ryk, jakby pełen rozpaczy i żalu matczyny lament po stracie ukochanego dziecka.
Demon ponownie upadł na kolana a z jego pleców wystawały metalowe okręgi, które wpiły się głęboko w skórę. Szaremu dymowi unoszącemu się z ran towarzyszył intensywniejszy niż wcześniej odór spalenizny.
Sonia stała bez ruchu i obserwowała rywala, który podniósł się po raz kolejny. Zgięty wpół ze spuszczoną głową klął pod nosem w nieznanym dziewczynie języku. Jego włosy opadły na jego twarz a z ust sączyła się krew. Nagle Demon umilkł. Po chwili ciszy wyprostował się a jego twarz ponownie przybrała wyraz szaleńca, który jakby zapomniał o shakramach wbitych w plecy. Świr zachowywał się tak, jakby nie czuł żadnego bólu.
- Ah aha ha ha hah ha ha! - wydał z siebie okrzyk zadowolenia i rozłożył ręce w chwalebnym geście.
Patrzył swoimi błędnymi oczyma na Sonię, która bezbronna stała w miejscu i czekała na kolejny ruch przeciwnika, który oblizał się i ruszył w jej stronę.
W tej chwili Benedi zauważyła pędzącego w jej stronę Seana. Wyciągnęła rękę w kierunku Demona i powiedziała:
- Czekaj. - po czym wskazała palcem na horyzont.
Gdy mężczyzna zrobił zwrot o 180 stopni o jego klatkę piersiową rozbił się ognisty cannon, potem kolejny, za chwilę jeszcze jeden i tak kilkanaście razy. Zaklęcie Czarodzieja spełniło swoje zadanie. Skóra Demona stopiła się i ohydnie śmierdziała. Jego klatka piersiowa, brzuch, ręce i szyja były kompletnie poparzone. Ścięgna i kości w niektórych miejscach były widoczne gołym okiem. Świr obejrzał swoje rany i zaczął rechotać jak stara ropucha. I tym razem wyglądał na pozbawionego uczuć. Z uśmiechem wariata stanął twarzą w twarz z Sonią, która ruszyła w jego stronę i będąc kilka kroków przed nim, wzbiła się w powietrze i zrobiła przewrót nad mężczyzną. Gdy delikatnie opadała na ziemię złapała swoje shakramy, tkwiące w ciele Demona, i lądując wyrwała je. Świr ani drgnął. Stał jak wryty. Błogosławiona pomyślała, że to jej jedyna szansa na zabicie przeciwnika.
- Teraz albo nigdy! - krzyknęła do znajdującego się obok niej Czarodzieja Ognia.
Sean bez chwili zastanowienia podbiegł pod stojącego w miejscu wroga i robiąc obrót wokół własnej osi skrzyżował swoje katany w kształt litery X, podpalił je zaklęciem i rozciął plecy świrowi. Zaatakowany mężczyzna upadł na kolana. Nie zwracając na niego uwagi Hybrid pobiegł po April, która znajdowała się w domu.
W międzyczasie Ivy znalazła sobie idealne miejsce na oddanie strzału. Na taki moment właśnie czekała. W mgnieniu okna naciągnęła na cięciwę dwie czarne strzały i wypuściła je. Ostre jak brzytwa pociski pomknęły w stronę klęczącego celu i przebiły jego kolana przyczepiając je do ziemi. Sonia dopełniła formalności. Gdy znalazła się przy Demonie, chwyciła jego ręce i zaklinowała je przy pomocy jednego shakrama, złapała mężczyznę za włosy i odciągnęła jego głowę do tyłu ukazując spalona szyję, do której przyłożyła drugiego shakrama.
- SEAN! - krzyknęła głośno i wyraźnie Błogosławiona i po chwili na zniszczonej werandzie pokazał się Sean i trzymająca w ręku Phylacterium April. Na jej widok Demona przebiegła fala przerażenia. Jego źrenice rozszerzyły się a a ust wydał się ogłuszający ryk. Nagle w około zrobiło się bardzo gorąco. Sonia czuła żar bijący od klęczącego mężczyzny. Jej rozpalona do czerwoności skóra zaczęła się topić. Benedi nie puściła swojej ofiary i kurczowo trzymała shakrama przy jej szyi.
- Szybko! - zawołała, lecz nagle wzbiła się w powietrze i odleciała kilkanaście metrów dalej.
Sonia nie wiedziała co się dzieje, lecz po chwili ją olśniło. To była Ivy, która widząc samobójcze zachowanie przyjaciółki zaczepiła hak na jednym z dachów i rzuciła się jej na ratunek.
- Co Ty zrobi... - Benedi chciała krzyczeć, lecz wtedy miała miejsce potężna eksplozja.
Okaleczony Demon wstał na równe nogi. Na jego ciele nie było żadnych śladów walki. Uśmiechnął się szeroko i wydał z siebie szaleńczy śmiech. Wtedy zniknął w ogromnym płomieniu ognia, po czym z tego samego miejsca rozeszła się potężna fala energii, która zwaliła przyjaciół z nóg. W miejscu, w którym Demon zniknął powstała głęboka dziura a wokół niej wszystko stanęło w ogniu.
- Dwa jeden dla tego pojeba.- rzuciła  oszołomiona Ivy.
Przerażeni tym co zobaczyli przyjaciele patrzyli na Sonię, która wskazała dom Shirley.
Bez zbędnych uprzejmości wszyscy ukryli się w chronionym czarami domu.
W środku panowała gorliwa dyskusja na temat Demona i tego co się własnie stało.
- Wszyscy żyjemy, dwa do dwóch. - oświadczyła Kinga, która nie wyczuła napięcia panującego wśród zebranych.
- Demon wygrał. - rzucił Sean.
- Jak to? - zapytała zdezorientowana Ivy.
- Trzy dwa dla niego. - rzucił ponuro Czarodziej Ognia.
- Czy ktoś może mi to wyjaśnić? - zapytała tym razem zdenerwowana Glamour.
- Shirley umiera. - odpowiedziała Sonia, która patrzyła na stojącą przy ciele swojej babci Apirl.
_________________________

Czytasz = Komentujesz

Wasze komentarze motywują do dalszej roboty. Dzięki nim wiem czego chcecie więcej, na czym się bardziej skupić i jakie wątki dalej rozwijać. Może ten wpis jest krótki, ale zaczynam dalej dodawać coś świeżego :) 

Zapraszam do "Obserwowania" na Facebook'u i Lajkowania fanfage'a :) 

Wszystkich informacje na dole posta.   

________________________________________
https://www.facebook.com/konrad.luszczek?ref=tn_tnmn - chcesz być na bieżąco? Klikaj "Obserwuj"!
https://www.facebook.com/pages/The-Vampire-Avenue/612890052059666?ref=hl  - chcesz dowiadywać się o wszystkich aktualnościach bloga najszybciej, jak to tylko możliwe? Klikaj "Lubię to!"

4 komentarze:

  1. W fajnym miejscu skończyłeś, nie ma co...

    Czekam na następny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Walka bardzo mi się podobała. :) Świetny rozdział. Czekam na kolejny z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, tego to się nie spodziewałam.
    Walka niesamowicie realistycznie opisana. Wydawało mi się, jakbym faktycznie tam była.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam, em.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, akcja pędzi, ale oczywiście w dobrym sensie ;)
    Nieźle.

    Hm, a już myślałam, że Sonia sobie poradzi z tym pojebem -_-

    Podobało mi się to odliczanie punktów. Fajny motyw, niby nic a buduje atmosferę.
    Przynajmniej ja to tak odczułam ;D
    Trzy do dwóch dla szaleńca...
    Szkoda.
    Shirley nie może umrzeć, nie ma takiej opcji.
    Na pewno jakoś ją uratują.
    Trza być optymistą, co nie ? xD

    Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał.
    Jak zwykle z resztą. ;)

    Życzę weny i czekam niecierpliwie na nn!
    Pozdrawiam,
    Reasy :*

    OdpowiedzUsuń